Łaski: Tatusiu kochany, uzdrów mnie!

- Nazywam się siostra Rozalia Salezja Oko. Należę do Zgromadzenia Franciszkanek Sióstr Rodziny Maryi. Mam 73 lata. Z zawodu jestem pielęgniarką. Pracowałam w służbie zdrowia przez 40 lat. Od 1999 roku roku przeszłam na emeryturę i zostałam skierowana do Ostrowca Świętokrzyskiego do opieki nad samotną staruszką. Codziennie dowożę jej obiad i załatwiam szereg innych spraw. Tak jest do chwili obecnej, ale w 2001 roku miałam przerwę...

5 listopada ciężko zachorowałam. Pogotowie zabrało mnie do szpitala. Lekarze stwierdzili ostre zapalenie trzustki. Dawali mi jedynie pięć procent życia. Tylko tyle… Leżałam w szpitalu na oddziale chirurgii oraz intensywnej terapii, żywiona kroplówkami. W szpitalu byłam do końca listopada. Siostry z mojego zgromadzenia modliły się w mojej intencji, prosiły o łaskę zdrowia za przyczyną naszego założyciela. Któregoś dnia siostry przyszły mnie odwiedzić i przyniosły z sobą relikwie drzewa Krzyża Świętego do ucałowania. Ja byłam przekonana że to są relikwie naszego założyciela. Usiadłam i zaczęłam mocno całować. Objęłam krzyż i wołałam z płaczem: "Tatusiu (tak o założycielu zgromadzenia mówią jego duchowe córki - przypis MP) kochany uzdrów mnie!" Aż się siostry popłakały.

Kiedy siostry odeszły, usiadłam na łóżku, wzięłam do rąk różaniec i gorąco się modliłam. Odmówiłam trzy części Różańca świętego. W oczach mi się rozjaśniło i poczułam się nagle dużo lepiej. Wcześniej nie mogłam odmówić nawet jednego "Zdrowaś Maryjo".

Już po kilku dniach przeniesiono mnie na salę ogólną, a 30 listopada wypisano mnie ze szpitala w stanie dobrym. Pęcherzyk żółciowy wypełniony był jednak złogami i atakował trzustkę. Dlatego po kilku miesiącach 3 marca 2002 roku pęcherzyk usunięto mi operacyjnie. Od tego swojej staruszki i służę pomocą pielęgniarską siostrom.

Jestem przekonana, że do odzyskania zdrowia przyczynił się nasz Założyciel Błogosławiony arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński, nasz Tatuś.

S. Rozalia Salezja Oko opowiada również o innym przypadku, w którym modlitwa do bł. Abpa Felińskiego okazała się pomocna. Dotyczył on jej siostrzeńca, który od roku nie mógł znaleźć pracy. - Pewnego dnia pojechałam do siostry i dowiedziałam się, że Mariusz nie ma pracy. Zmartwiłam się i dałam siostrze obrazek z nowenną do naszego złożyciela bł. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego. Powiedziałam jej też żeby się pomodliła, żeby odmówiła nowennę - opowiada s. Rozalia.

Za radą siostry Emilia Wronowska, bo tak nazywa się siostra, zaczęła się modlić.- W szóstym dniu odmawiania nowenny przyszedł do syna kolega i powiedział: "Mariusz, masz robotę!" Wierzę, że zadziałał wtedy bł. Feliński, gdyż wcześniej modliłam się i nic nie wychodziło - podkreśla Emilia Wronowska.

Wysłuchała i spisała Małgorzata Pabis

Cuda i łaski Boże, nr 9/2006