W poniedziałek 2 lutego 2004 roku pan Krzysztof z Myślenic wsiadł w samochód ciężarowy i ruszył w trasę. Na autostradzie prowadzącej do Opola miał wypadek. Najechał na inną ciężarówkę, która nagle się zatrzymała. W wyniku wypadku miał zmiażdżoną klatkę piersiową, złamane wszystkie żebra, stłuczone i uszkodzone płuca, rozerwany worek osierdziowy i stłuczone serce. Kierowcę w krytycznym stanie przetransportowano do szpitala.
- Byłam w pracy w szpitalu. Zadzwoniła do mnie bratowa i powiedziała mi o wypadku męża. Nie wiedziałam jednak w jak ciężkim jest stanie. Ktoś, kto zadzwonił do nas ze szpitala z Opola, gdzie przewieźli męża, powiedział tylko, że ma połamane nogi - opowiada pani Jolanta z Myślenic.
Zaraz po otrzymaniu tej wiadomości pani Jolanta pojechała do szpitala do Opola. - Kiedy tam przyjechałam, mąż był pod respiratorem. Nie mógł samodzielnie oddychać - mówi kobieta.
Ponieważ pani Jolanta jest pielęgniarką, zdawała sobie sprawę, w jak ciężkim stanie jest jej mąż. - Dominowały we mnie dwa różne uczucia. Znając obrażenia, wiedziałam, że jest w ciężkim stanie i jako pielęgniarka myślałam, że nie wyjdzie cały z tego wszystkiego. Jako żona miałam nadzieję, że przeżyje, że będzie zdrowy - wyjaśnia pani Jolanta.
Prośba o modlitwę
Jako, że wieść o wypadku rozniosła się wśród znajomych, wiele osób chciało pomóc. Do pani Jolanty zadzwoniła wtedy koleżanka z pracy: s. Elżbieta Nowicka ze Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. - Samej trudno mi było wtedy się modlić, więc poprosiłam siostrę, by razem z jej współsiostrami modliły się za męża - wyznaje kobieta.
Siostra Elżbieta Nowicka spełniła prośbę koleżanki: - Odprawiamy we wspólnocie nowennę do naszego założyciela błogosławionego Zygmunta Szczęsnego Felińskiego. Wszystkie siostry wyraziły zgodę na modlitwę w kaplicy w intencji zdrowia pana Krzysztofa. Potem, kiedy wyjechałam na rekolekcje, modlitwę w tej intencji podjęły także inne siostry - mówi s. Elżbieta, dodając, że w tej samej intencji modlił się również personel szpitala, gdzie pracują. - Koleżanki z oddziału, na którym pracujemy zamówiły Mszę Świętą przed obrazem Matki Bożej w Myślenicach. Wszystkie w niej uczestniczyłyśmy, wszystkie modliłyśmy się w intencji pana Krzysztofa - wspomina s. Elżbieta Nowicka.
Po skończonej nowennie wiele osób dalej modliło się o zdrowie dla męża pani Jolanty. - Od początku byłam dobrej myśli, byłam dobrze nastawiona. Wierzyłam, że pan Krzysztof wyjdzie z tego cały. Jego wypadek zjednoczył na modlitwie wiele osób i ta modlitwa nie pozostała bez echa. Ufam, że pomógł nam arcybiskup Szczęsny Feliński - mówi s. Elżbieta.
Pamiętać o sakramentach
Pan Krzysztof szybko przychodził do zdrowia. Po 12 dniach został odłączony od respiratora. Kiedy jego stan był już stabilny został przewieziony do szpitala Rydygiera w Krakowie, gdzie miał operowaną nogę. W sumie w szpitalach przebywał niecałe dwa miesiące.
Od czasu wypadku minęły już ponad dwa lata. Po wypadku właściwie nie ma śladu. - Mąż, kiedy się zmęczy, troszeczkę utyka na nogę, bo miał stopę zmiażdżoną od hamowania. Wyszedł z wypadku niesamowicie szybko i w bardzo dobrym stanie - mówi pani Jolanta, dodając, że mąż oczywiście nadal zasiada za kierownicą i nie czuje lęku przed jazdą samochodem.
- Dobrze, że w tak trudnym dla nas czasie miał się kto za niego modlić. Dobrze, że siostry są w szpitalu. Są kochane. My, ludzie świeccy, nie zawsze pamiętamy o sakramentach. W tak ciężkich przypadkach ratuje się człowieka od śmierci. Nie myśli się o tym życiu, które jest po śmierci. A siostry zawsze pamiętają, pytają czy był ksiądz z Panem Jezusem. To jest bardzo ważne! - podkreśla pani Jolanta.
Wspominając swój pobyt w szpitalu przypomina sobie, że kiedyś poszła do kaplicy, gdzie był ksiądz. - Chciałam iść mu powiedzieć, żeby namaścił męża. Nie miałam jednak odwagi. Nie dałam rady. Ksiądz chyba to widział i sam do mnie podszedł. Powiedział mi, że on już był z Sakramentem Namaszczenia Chorych u męża. Wytłumaczył mi, że to nie jest ostatnie namaszczenie, tylko namaszczenie chorych, które możemy przyjmować w chorobie w każdym wieku i wielokrotnie. Modlitwa i sakrament prowadzą do uzdrowienia duszy a także nierzadko do uzdrowienia ciała, jeśli taka jest wola Boża.
Przedtem bałam się tego sakramentu - opowiada pani Jolanta.
Bóg wybrał życie dla pana Krzysztofa i chwała Mu za to! Obydwoje małżonkowie są bardzo wdzięczni Bogu za ocalone życie - Dziękujemy także arcybiskupowi Zygmuntowi Szczęsnemu Felińskiemu za przyczyną, którego zanoszone były modlitwy oraz wszystkim tym, którzy modlili się za nas w tym tak trudnym dla nas czasie - podkreślają małżonkowie.
Małgorzata Pabis