21.VI.[18]95, Łomna, poczta na miejscu.
Droga i Dostojna Pani,
List Pani z 11 b.m. odesłano mi z Dźwiniaczki do Łomny, miejsca obecnego pobytu mojego.
Niespodziana to była okoliczność, która mnie tu na pewien czas zagnała. Hr. Stanisław Wiśniewski nabył ten majątek od Ks. Parmy, a znalazłszy tu obszerny budynek z piękną kaplicą, wzniesiony przez Hrabinę Chambort na instytut miłosierny, który nie przyszedł do skutku, zaofiarował wspaniałomyślnie ten budynek z ogrodem Zgromadzeniu Rodziny Maryi, pod warunkiem, że go wyrestaurują i na zakład wychowawczy dla niezamożnych dziewcząt obrócą.
Nie godziło się odrzucić tak szczodrego daru, pojechałem przeto do Lwowa, aby się z darzącym porozumieć, następnie zaś przybyłem tu z trzema Siostrami, które restauracją mają się zająć.
Nie ma tu kościoła łacińskiego obrządku, ani kapłana, parafialny zaś kościół w Turce odległy jest o trzy mile, po najgorszych drogach. Zanim przeto kaplica się odrestauruje i znajdzie się do niej kapelan, pozostaję tutaj i odprawiam nabożeństwo w tymczasowej kaplicy.
Łomna położona jest w górach, o dwanaście mil od Sambora i tyleż od Chirowa [Chyrowa], a o cztery mile od Ustrzyk, najbliższej stacji kolejowej. Powietrze jest tu zdrowe, nadające się niemal na stację klimatyczną, ale o potrzeby życia dosyć tu trudno. Jak długo tu zabawię? Gdzie się stąd udam? Nic jeszcze stanowczego powiedzieć nie mogę, gdyż zależeć to będzie od okoliczności. Radbym jednak znaleźć kilka tygodni na kąpiele w Teplitz, a wówczas zboczyłbym i do Ołpin. O naszym drogim Arcybiskupie nic nie wiem, bo jestem tu odcięty o< całego świata, nawet gazet żadnych nie abonuję.
Zdrowie moje nie gorzej, nawet może nieco lepiej, z powodu lata i dobrego powietrza, daleko jednak do stanu normalnego, nawet przy uwzględnieniu wieku. Co można, trzeba robić, bo czas pracy już niedługi, oby tylko dobrze skończyć.
Niech Opatrzność Boska czuwa i błogosławi. Ze czcią oddany sługa
+ Z. S. Feliński