Z Janem Koźmianem (1814-1877), który po śmierci żony został księdzem, zetknął się Szczęsny Feliński w grudniu 1847 r. w Berlinie, gdy jechał do Paryża. W domu Koźmiana spędził Święta Bożego Narodzenia, poznał tu bliżej zasady pracy organicznej i spotkał wielu wybitnych ludzi, między nimi braci Górskich i Mycielskich, z którymi się zaprzyjaźnił.
List ten pisze Feliński z Monachium, gdzie objął obowiązki wychowawcy synów Zenona i Elizy Brzozowskich. Wspomina w nim o swym udziale w powstaniu poznańskim i o jego klęsce.
W tonie listu Szczęsnego dostrzegamy zmianę w jego orientacji politycznej. Gdy zawiodła walka z bronią w ręku, widzi on drogę do wolności poprzez pracę organiczną, poprzez jedność i solidarność narodową, a nawet wysuwa swój własny - nowy program społeczno-polityczny, oparty na "zasadach prawdziwego, tj. chrześcijańskiego braterstwa".
Ryciny, o których mowa w liście, Szczęsny kupił w Berlinie dla Józefa Ignacego Kraszewskiego.
15 października, Monachium.
Bardzo obowiązany jestem i szczerze Mu dziękuję za odesłanie rycin, a nieskończenie więcej za łaskawy list Jego i przyłączone dziełko. Wprawdzie nie miałem jeszcze czasu do przeczytania go, ale znając zasady Pana zawczasu cieszę się korzyściami jakie z tego czytania osiągnę.
Nigdy więcej jak dzisiaj nie potrzebowaliśmy jedności w działaniu i w zapatrywaniu się na rzeczy. Droga nasza tak jasno powinna być wytknięta, żeby wszystkie usiłowania i prace pojedyncze, zamiast szkodzić sobie i niszczyć się wzajemnie, zlewały się w harmonijną całość i co chwila sprawę naszą o krok dalej posuwały. Z tego powodu niezmierną usługę krajowi wyrządzają ci, co z czysto narodowego stanowiska, zapatrując się na wypadki dzisiejsze, wskazują nam drogę na której użytecznie pracować możemy, jeżeli nie dla chwili obecnej, to dla przyszłości.
W dzisiejszym zamęcie politycznym mało kto z naszych ostał się na swoim właściwym, tj. narodowym stanowisku. Największa część dała się unieść wirem rewolucyjnym francuskim i więcej zajmują się rewolucją socjalną i sprawami Zachodu, niż własnymi interesami. Wychodźstwu naszemu, nie mówiąc już o różności dążeń, zbywa na cierpliwości i stąd pochodzi większa część błędów, jakich w tych ostatnich czasach się dopuścili.
Przypatrzyłem się im blisko - i chociaż nie przeczę, że wielu z nich pojedynczo mogą bardzo ważne usługi oddać krajowi, utrzymuję jednak, że nie możemy im dzisiaj powierzyć kierownictwa sprawy naszej. Wspierając ich we wszystkim, co za dobre i pożyteczne dla kraju uznamy, musimy przede wszystkim gorliwie pracować u siebie, aby przygotować wszystkie materiały moralne, potrzebne nie tylko do odbudowania, ale nadto i do ukonstytuowania Kraju, skoro okoliczności będą po temu.
Sprostowanie wyobrażeń klasy rolniczej, ugruntowanie na zasadach prawdziwego, tj. chrześcijańskiego braterstwa, stosunków między wszystkimi klasami naszego społeczeństwa; wreszcie oderwanie pewnej części młodzieży naszej od skrzywionych - bo na materializmie tylko opartych zasad liberalizmu francuskiego - oto jest, zdaniem moim, nieprzebrane pole dla działalności naszej. Poznańskie, zdaje mi się, mniej w tym względzie ma do roboty niż inne części Polski, a szczególnie Galicja, nigdzie jednak nie jest za mało do roboty.
Bardzo dziękuję Panu za udzieloną mi wiadomość o znajomych moich Berlińskich. Pamięć ich zawsze zostanie drogą sercu memu. Jeśli się sposobność zdarzy, niech Pan ich wszystkich pozdrowi ode mnie.
O sobie krótko powiem, bo reszty łatwo się Pan domyśli. Na wieść o organizowaniu się narodowym w Poznańskiem, wyruszyłem z Paryża do Księstwa w nadziei, że później razem pójdziemy dalej. Zastałem już miasto w stanie oblężenia, a z prowincji dochodziły coraz smutniejsze i okropniejsze wieści. Obozy już były opasane i pomimo starań, dostać się do nich nie mogłem.
Przyłączyłem się więc do partii partyzantów, która po tygodniowym błąkaniu się po lasach i kilku nieznacznych bitwach w rozsypkę poszła. Udałem się więc na powrót do Paryża, a następnie tu, skąd podałem prośbę o przedłużenie paszportu - więcej dla dowiedzenia się jaka jest opinia o mnie, niż w nadziei otrzymania go, gdyż słyszałem, że nikomu paszportów nie wydają. Zapewne więc wkrótce wrócę do Kraju, jeśli jeszcze droga dla mnie nie zamknięta.
Dziękując raz jeszcze za dobroć Pana pozostaję z głębokim uszanowaniem.
Pana najniższym i najżyczliwszym Sługą
Szczęsny Feliński