Zanim zostaną ukazane charakterystyczne cechy duchowości abpa Felińskiego warto zwrócić uwagę na jego cechy somatyczne.
1. Feliński jako człowiek
Dysponujemy w zasadzie dużym zbiorem dokumentacji, na podstawie której można sobie wyrobić ogólny pogląd o Felińskim jako człowieku i chrześcijaninie. Ukazać go jednak w całym bogactwie jego walorów ludzkich, intelektualnych i duchowych, takim jakim był w rzeczywistości, w swoim środowisku i epoce należy do spraw trudnych i tylko poprzez zewnętrzne przejawy jego działalności, wypowiedzi oraz opinii innych osób choć w przybliżeniu zostanie zarysowana jego sylwetka.
a) Wygląd zewnętrzny. Z okresu młodości nie zachowały się żadne wizerunki Szczęsnego, ani jego portret namalowany w 1843 r. w Saratowie przez Adama Szemesza, ani dagerotyp wykonany w 1848 r. w Monachium. Z wypowiedzi jego matki i siostry, a zwłaszcza z opinii paryskiej wiemy, że był wysoki, szczupły ale silny, miał miłą powierzchowność, łatwość słowa, jasną cerę, duże niebieskie oczy i falujące jasne włosy.
W średnim wieku zachował sylwetkę szczupłą. Długi okres wygnania w chłodnym klimacie wpłynął na lekkie pochylenie jego postaci. Po powrocie z wygnania podziwiano postawę Arcybiskupa, poważnego starca, którego głowę przypruszyła siwizna. Jego włosy opadały na szyję, unosząc się lekką falą ponad uszami. Według relacji współczesnych, postać jego skromna, o twarzy uduchowionej, poważnej ale pogodnej, wzbudzała ogólny szacunek.
b) Temperament i cechy charakteru. W młodości cechował Szczęsnego złożony temperament o dominancie sangwinistycznego. Z natury miał usposobienie żywe i radosne. Sposób bycia szczery, prosty i bezpośredni, serce - według opinii studenta Mikołaja Bykowskiego - "życia i miłości pełne". Matka pisała o nim "dobry i szlachetny". Ciężkie przeżycia rodzinne przygasiły nieco jego żywiołową radość, ale jej nie zniszczyły.
W ocenie generała Władysława Zamoyskiego był: "cichy" i "skromny", a Jadwiga Zamoyska, dodała: "łagodny". Według "opinii paryskiej" był "uczuciowy i marzycielski, "skłonny do mistycyzmu, tajemniczy, głęboko religijny" . Optymizm i zdrowe poczucie humoru chroniły go od zwątpienia.
Sam o sobie pisał, że był "obdarzony od natury charakterem wrażliwym, zdolnym do zachwytu", "miałem charakter taki - mówił - co w najtrudniejszych przejściach w głębi serca wołał "choć bieda to - hoc" i był "w złotym zawsze humorze".
c) Postawa wobec ludzi. Ujmująca była życzliwa postawa Szczęsnego wobec ludzi.
- Miał dar zjednywania sobie serc. Jego siostra Zofia zanotowała: "ten chłopak miał takie szczęście do ludzi, że nawet Bibikow polubił go"; "był upragniony przez wszystkich", "wszystkich oczarował [...] pełnią młodzieńczego życia..., giętkością swego umysłu, który się umiał dostosować do wszystkich". "Jego wesołość podobała się wszystkim" . Zachwycali się nim koledzy w Moskwie. Student Mikołaj Bykowski "błogosławił chwilę", w której spotkał się z Felińskim, lekarz z Sokołówki pisał do jego matki: "kocham Pani syna", Juliusz Słowacki w Paryżu wyznał: "wszyscy go tu ukochali szanując". Pozyskał życzliwość wybitnych ludzi: pisarza Józefa I. Kraszewskiego, księcia A. Czartoryskiego, ordynata Stanisława Zamoyskiego. Jadwiga Zamoyska o swej rodzinie wspominała: "Wszyscy go [...] nieskończenie kochali. Pan Brzozowski go cenił". Opinię tę potwierdza Michalina Stanzani. Ludzi przyciągała do niego wielka kultura bycia, a także wartości moralne.
W stosunkach z otoczeniem cenił Szczęsny "prawdziwe przywiązanie, szczerą i bezwarunkową ufność". W wyborze przyjaciół świadomie zwracał uwagę na ich walory moralne, zalety charakteru i wartości intelektualne. Był wierny w przyjaźni. Stosunki przyjacielskie zawiązane w młodości utrzymywał przez całe życie. Miał poczucie własnej godności, "pogardzał podłością". O życzliwości jakiej doznawał od ludzi zwierzał się matce: "nie przestaję ciągłych dowodów szczerej życzliwości odbierać od całej rodziny moich opiekunów"; "aż serce rośnie z radości, że się na takich ludzi w świecie natrafiło" (1850).
d) Wartości intelektualne. "Feliński był człowiekiem o wybitnej i otwartej inteligencji, na którą nieprzeciętny wpływ wywarło środowisko rodzinne" . Zdolności te rozwijał wytężoną pracą. Dostrzegli je koledzy; ich ocena "pierwszy uczeń ... w naszym uniwersytecie" . On sam o sobie mówił skromnie: "nie czuję w sobie żadnych wyższych zdolności" . Studia w Moskwie i Paryżu, lektura oraz kontakty z wybitnymi ludźmi ubogaciły jego umysł i to zarówno w kierunku nauk ścisłych jak i humanistycznych. Sąd o nich współczesnych był jednoznaczny: "bystry", "wykształcony i kształcący się pilnie", "wiele obiecujący" , według Juliusza Słowackiego: "człowiek zupełny i pełny wiedzy", "skarb na przyszłość".
e) Praca nad kształtowaniem charakteru. U Szczęsnego dostrzegamy świadomą pracę nad kształtowaniem charakteru, wyrobieniem silnej woli i postępem moralnym. Tę pracę sam wytrwale prowadził i innym zalecał. "Muszę się hartować - pisał - bo zaledwie jestem na początku drogi". Chętnie przyjmował rady innych. Matce dziękował za "napomnienia".
Siostrze Wiktorii zwracał uwagę na to, że "Nauki kształcą tylko umysł, największą zaś baczność trzeba zwrócić na ukształtowanie charakteru".
Uważał, że "wyrobienie w sobie mocnej woli jest pierwszym warunkiem postępu. Najlepsze zasady na nic się nie przydadzą człowiekowi, co nie umie panować nad sobą".
Dał też mocny dowód panowania nad sobą. Jako student palił fajkę, "ale skoro dostrzegł, że fajka staje się nałogiem, nie chciał być jej niewolnikiem i przestał palić.
Innych zachęcał do wytrwałej pracy nad sobą i odpowiedzialności za swe czyny. "Pamiętaj - pisał do starszego brata Alojzego - że nie mamy już sterników (...), że jesteśmy sami stróżami naszego postępowania i sami odpowiemy za nie przed sądem ludzkim, jak kiedyś odpowiemy przed Bogiem" (1844).
f) Pracowitość i poprzestawanie na małym. Charakterystyczną cechą Felińskiego była pracowitość. Pracował zawsze solidnie i "ochoczo".
O zapale do pracy świadczą jego słowa zawarte w liście pisanym z Paryża do rodziny: "Powiem wam tylko, że nie próżnuję i nie tylko nie biedzę się nad tym, jak swój czas użyć, ale gdybym miał sobie ofiarowany czas wszystkich próżniaków całego świata, to jeszcze bez namysłu wielkiego potrafiłbym go użyć" (1848) . Jest w tej wypowiedzi dużo przesady, ale dobrze ilustruje ona jego entuzjazm, wytrwałość i chęć do pracy.
Miał wielkie poczucie obowiązku i odpowiedzialności za spełnienie przyjętych zobowiązań. Także swego brata Alojzego zachęcał do uczciwej pracy, do odpowiedzialnej gospodarności i oszczędności, udzielał mu roztropnych rad i zachęcał do wytrwałości.
Chętnie spieszył z pomocą potrzebującym. Pisał: "rad jestem każdemu zrobić przysługę" (1846). W Sokołówce z poświęceniem i zapałem oddał się pracy na rzecz wygnańców na Syberii. Jako wychowawca synów Brzozowskich w Paryżu cieszył się, że jego "praca może być pożyteczna dla innych".
Z pracowitością łączył praktyczne podejście do problemów życia. W jego listach znajdujemy takie słowa: "moje wrodzone usposobienie i przykład osób, które najbardziej cenię, zawsze mnie do praktyczności kierowały" (1849).
- Z pracowitością łączyła się druga cecha: "oszczędność" , poprzestawanie na małym. Z własnego doświadczenia wiedział, co to znaczy niedostatek, "dziurawe buty", "pusty żołądek", brak środków materialnych na niezbędne potrzeby, nawet "na znaczek do listu" (1841) . "Szczęsny skromny, nie żąda wiele" (1845) - mówiła o nim matka . W jego życiu były okresy, zarówno w Moskwie jak i w Paryżu, że rysowało się przed nim "widmo głodu".
- Matce zawdzięczał wychowanie do pracy i poprzestawanie na małym. Pisał do niej: "nauczyłaś nas polegać jedynie na własnej pracy i obchodzić się małym, jeżeli ręce nasze lub głowy nie dostarczą nam wiele środków". A dalej: "jeżeli się umniejszą nasze dochody, to potrafimy ograniczyć i potrzeby" (1844).
Jako kapłan w Petersburgu, arcybiskup w Warszawie odznaczał się niezwykłą pracowitością. Na zesłaniu, pomimo skrępowania przepisami policyjnymi i "przymusowej bezczynności", oddawał się pracy duszpasterskiej, a nawet fizycznej, apostołował poprzez swoje listy i działalność literacką.
Tak samo w Dźwiniaczce, zajęty był pracą, nie tylko duszpasterską, ale też oświatową, społeczną i gospodarczą, aby przyczynić się do podniesienia oświaty, kultury i bytu materialnego ubogich rolników, zarówno Polaków jak i Ukraińców.
2. Feliński jako chrześcijanin
Dokumentacja pozwala na ukazanie niektórych cech duchowości abpa Felińskiego, opartej na Objawieniu Bożym, opromienionej duchem maryjnym, franciszkańską pokorą i ufnym spojrzeniem na teraźniejszość i przyszłość.
Poniżej zostanie położony główny nacisk na formowanie duchowości Felińskiego we wczesnej młodości, z pomocą łaski Bożej, ale też dzięki własnemu zaangażowaniu. To, że Feliński jako ksiądz, pasterz - wierzył w Boga, pokładał nadzieję w Opatrzności Bożej, dążył do umiłowania Boga i Jego świętej woli ponad wszystko, to jest w pewnym stopniu zrozumiałe. Natomiast spojrzenie na młodość Felińskiego, na kształtowanie jego postaw życiowych w świetle wiary, na ufność jaką pokładał w Bogu, na jego czuwanie i wysiłki, by postępować zgodnie z prawem Bożym, by patrzeć na życie poprzez pryzmat Objawienia Bożego i jego starania, by w konkretnej rzeczywistości ukochać Boga, Jemu wiernie służyć i całą ufność w Nim położyć - to sprawa wyjątkowa, godna przybliżenia współczesnemu człowiekowi.
a) Duchowość Teocentryczna. - W religijności Felińskiego punktem kluczowym była wiara w Boga, która stała się dla niego solidnym fundamentem, na którym oparł on swoją egzystencję. To człowiek granitowej wiary i bezgranicznego zawierzenia Opatrzności. Zachowane listy Felińskiego do matki i rodzeństwa, z okresu młodości, odsłaniają jego żywą młodzieńczą wiarę, z której tryskała nadzieją, zaufanie bez granic pokładane w Opatrzności Bożej i gorąca miłość Boga, przejawiająca się we wszystkich momentach i różnych wydarzeniach jego życia.
Świadoma wiara w Opatrzność Bożą obudziła się w nim i kształtowała w bolesnych okolicznościach życia. Pozbawiony opieki rodzicielskiej przez śmierć ojca, zesłanie matki na Syberię, a nadto znalazłszy się w trudnej sytuacji i środków do życia, a do tego sam jeden w obcym środowisku w Moskwie - szukał oparcia w Bogu i coraz bardziej odrywał się od spraw ziemskich i sądów ludzkich. Bóg stał się dla niego Ojcem Umiłowanym, Opiekunem Najlepszym, Najwyższą Miłością, a zarazem Dawcą Hojnym i Miłosiernym, który nigdy nie opuszcza, który czuwa, osłania, prowadzi w sposób najlepszy i który daje wszystko, co potrzebne jest do życia i zbawienia.
Jego bezgraniczną, a zarazem pełną uroku wiarę w Boga wyrażają młodzieńcze słowa: "Mój punkt widzenia - to wiara, chciałbym, żeby wszystko, co mnie czaruje i zachwyca, miało w niej swój początek" (1843) Niezachwianie ufał w czuwającą Opatrzność Bożą nad nim samym i nad jego rodziną, nad ojczyzną i nad całym światem: "Pan Bóg opiekuje się nami" - często powtarzał (1844); "Pan Bóg czuwa nad nami w sposób najlepszy" (1847). "Wola Boża niech się dzieje we wszystkim". Często swoje listy kończył wezwaniem: "Niech Opatrzność Boska czuwa i błogosławi".
"Od lat najmłodszych Arcybiskupa aż do późnej starości złotą nicią snuje się przez jego życie ufna wiara w Opatrzność Bożą". W jego życiu nie znajdujemy najmniejszego śladu powątpiewania "w opiekę nadprzyrodzoną", natomiast spotyka się "niezliczone dowody pokornego poddania się woli Bożej, oczekiwanie na to, co Wszechmoc Boża ześle".
Kochał Boga szczerze i tę miłość wyrażał w modlitwie, w uważnym słuchaniu głosu Boga, w poddaniu się Jego woli, o czym świadczą słowa: "Niech się dzieje wola Boża. Jak On zechce, tak będzie najlepiej" . Jego miłość i ufność nie były bierne lecz podtrzymywane poprzez nieustanną pracę: "Kiedy czynimy wszystko, co możliwe, łatwiej rachować na pomoc Bożą" (1848).
Jego całkowite poddanie się Bogu, wyrażają słowa: "Nie proszę przeto Pana Boga, aby to lub owo zrządził, ale żeby wszystko to, co zrządzić raczy, miało dla mnie taki urok i powab dlatego tylko, że to jest Wola Jego, żebym pokusy nawet nie miał co innego pragnąć".
Z całokształtu dokumentacji można wnosić, że Feliński otrzymał od Boga przeogromny dar wiary wlanej. Z późniejszych jego zwierzeń wiadomo, "że od dzieciństwa wychowany pobożnie, żył w poczciwych, w chrześcijańskich zasadach, z Bogiem w sercu, jakby o tym nie wiedząc ... Wierzył, bo nigdy na myśl mu nie przyszło, żeby można wątpić; kochał, bo niepodobna mu było nie kochać". Dopiero po wstąpieniu do seminarium w pełni uświadomił sobie dary Boże, rozpoczął pracę wewnętrzną, zmierzającą ku świętości, poczuł się pociągnięty do "wyższej doskonałości".
Wiarę Felińskiego i jego oddanie się Bogu ukazują znamienne słowa jakie skierował po śmierci matki do swego rodzeństwa: "Najdrożsi moi! Cóż mam powiedzieć, jedno: Bądź wola Twoja, o Panie! Przyjmowaliśmy z ręki Jego pociechy, czemuż i nawiedzenia przyjąć nie mamy...; miłujmy przede wszystkim Boga i we wszystkich czynnościach naszych o to jedynie się starajmy, by się Jemu podobać, a wówczas, po krótkim rozdziale znowu się z Najukochańszą Matką naszą w lepszym życiu połączymy, by się już nigdy nie rozłączyć".
Ludzie, patrzący na Felińskiego jako młodego człowieka, a później kapłana, biskupa, dostrzegali w nim umiłowanie Boga i Jego świętej woli, podziwiali głęboką wiarę, nadzieję i miłość, które promieniowały z całej jego postawy, słów i czynów. Ks. Józef Teodorowicz, późniejszy arcybiskup, zanotował: "Z tej to pokornej miłości płynęło głębokie nabożeństwo do Opatrzności Bożej, na którą się zdawał bezwarunkowo ks. Feliński" . Można powiedzieć, że całe jego życie było czujnym szukaniem we wszystkim woli Bożej, umiłowanie tej woli i zgodne z nią postępowanie, pod opieką Opatrzności.
W opinii współczesnych arcybp Feliński "posiadał wielką wiarę w Boga", był "zawsze Bogiem zajęty", "żył on w wielkim zjednoczeniu z Bogiem". Podziwiano jego "długie modlitwy", trwanie w Bogu przed Najśw. Sakramentem. Msze św. które odprawiał, wywierały na obecnych niepowtarzalne wrażenie; odczuwano wyraźnie obecność Boga. Także na przechadzkach widziano go z brewiarzem i różańcem w ręku, modlącego się. Przy spotkaniu dostrzegali jego wyjątkowe skupienie i uduchowienie. Rozmowa z nim, nawet na tematy dotyczące zdarzeń codziennych, zawsze schodziła na sprawy Boże.
W decydujących momentach swego życia Arcybiskup błagał "przede wszystkim Ducha Świętego o światło i siłę".
Z miłości Boga wypływała miłość Felińskiego do bliźnich. W każdym człowieku pragnął widzieć brata. W 19 roku życia uważał "miłość braterską dla bliźnich" za wartość nieocenioną, zdolną sprawić, że nie zejdzie "z drogi prawej" (1841). W jednym z listów odsłaniając nieco swoje życie wewnętrzne ukazał normę postępowania: "Moją zasadą jest poświęcać zawsze doczesność dla wieczności, materię dla ducha, dobrobyt dla spokoju sumienia i w zasadzie przynajmniej wolę zawsze słuchać głosu miłości niż głosu słuszności, można bowiem nieraz mieć do czegoś słuszne prawo i bez grzechu tego użyć, a jednak boleśnie zakrwawić serce bliźniego".
W stosunkach z ludźmi był "dziwnie uprzejmy", "przystępny dla wszystkich", "zawsze pogodny, łaskawy". Tak jak uczył, jak mówił i pisał, tak też postępował. "Kapłan, według niego, powinien być wszystkim dla wszystkich". Toteż "Wszystkie biedy miały do niego przystęp łatwy, jak do ojca". Niósł posługę duchową w każdej sytuacji, ale też nikt od niego nie odszedł bez wsparcia materialnego. Potrzebującym oddawał ostatni grosz, a nawet ostatnie buty . Życzliwie odnosił się do ludzi wiejskich, troszczył się o podniesienie ich poziomu religijnego i moralnego, ale też kulturalnego i gospodarczego.
Z miłością Boga i bliźniego łączył miłość Kościoła Ojczyzny, a także szacunek dla każdego ludzi.
b) Duchowość Chrystocentryczna. Wzrok abpa Felińskiego był zawsze skierowany na Chrystusa: Chrystusa Nauczyciela, Pasterza, Zbawiciela, który oddaje swe życie za swe owce, na Syna człowieczego, który "nie przyszedł, aby mu służono, lecz żeby służyć" (Mk 10,45). Na nauce Chrystusa opierał swoje stosunki z bliźnimi. Był przekonany, że tylko w Chrystusie "można uważać wszystkich ludzi za braci.
Chrystus był dla niego "Drogą, Prawdą, Życiem". Pragnął naśladować Go w każdej sytuacji życia, gotowy iść za nim aż na "Kalwarię" i osiągnąć stan, który św. Paweł określił słowami: "żyję ja, już nie ja, żyje we mnie Chrystus" (Gal 2, 20).
"Błogosławiony to krzyż, pisał w duchu pokory w okresie zesłania - co zamiast do ziemi przygniatać, od ziemi owszem odrywa i wzrok duszy wciąż ku niebu podniesiony trzymać rozkazuje. Łzy, co krzyż taki wyciska, nie są łzami zgryzoty i rozpaczy, ale wdzięczności tylko, skruchy i miłości. Obyśmy wszyscy łzami takimi płakali, obyśmy z Magdaleną i Dyzmasem publicznie grzechów naszych się spowiadali, w miłosierdziu jedynie Pańskim, całą naszą ufność pokładając, iść za Ukrzyżowanym aż na Kalwarię gotowi".
Krzyż Chrystusowy wyznaczył Arcybiskupowi drogę nadziei, opartej na głębokiej wierze, bezgranicznym poddaniu się woli Bożej i miłosiernym służeniu bliźnim. Krzyż był dla niego drogą do Zmartwychwstania, do spotkania z Panem w wieczności. Doceniał wartość cierpienia. Wyraził to w wierszu pt. "Tajemnica krzyża". Sam trwał wiernie przy krzyżu Chrystusowym i innych do tego zachęcał. Wierzył w zwycięstwo krzyża i w jego "podwyższenie". Znalazło to odbicie w nazwie kościoła jaki ufundował w Jarosławiu nad Wołgą, pw. "Podwyższenia Krzyża Chrystusowego". Ostatnim aktem jego działalności w Dźwiniaczce było umieszczenie krzyża na świątyni, którą sam budował. Wierzył, że nadejdzie tryumf prawdy i sprawiedliwości. W tym kontekście jaśniała jego nadzieja w "zmartwychwstanie" Polski.
"Tylko zasługi Chrystusa - pisał - i niewyczerpane Jego miłosierdzie stanowią owo jedyne źródło, z którego łaska spływa na upadły ludzki rodzaj".
c) Charakter Eklezjalny. Arcybp Feliński przez całe życie odznaczał się umiłowaniem Kościoła i synowskim przywiązaniem do Stolicy Piotrowej. Uczucia swe manifestował w listach prywatnych przysyłanych z Petersburga do Watykanu o sytuacji Kościoła w Rosji, jak też w pismach urzędowych, skierowanych do Papieża z Warszawy, a nawet z zesłania.
Kościół nazywał - po prostu - "Matką". Jego gorącą miłość dla Kościoła potwierdzają słowa: "Tak Panie, Kościół, to najdroższy skarb mój, to cel życia mojego, to jedyne kochanie moje na ziemi, boś Ty jest duszą jego, a On Mistycznym Ciałem Twoim".
Dobru Kościoła podporządkował własne życie i całą swoją działalność w Petersburgu, w Warszawie, na zesłaniu i w Dźwiniaczce.
"Co do mnie - wyznaję wobec Boga i ludzi - pisał w liście pasterskim, iż pomyślność Kościoła (...) jest najważniejszym dla mnie na tej ziemi zadaniem, nie tylko dlatego, że z powołania i urzędu o stan Kościoła dbać powinienem, lecz że w Kościele Chrystusowym najżywotniejsze kwestie jak promienie w ognisku się jednoczą życie i siłę zeń czerpiąc" (13 paźdz. 1862).
Podobnie wyrażał się w listach do ks. Jana Koźmiana: "mając główną odpowiedzialność za stan Kościoła (...) przede wszystkim pomyślność Kościoła mam na celu".
W rozmowach z rządem w Warszawie wyraźnie oświadczał, że będzie bronił niezależności Kościoła, o czym raporty namiestnika donosiły cesarzowi.
Na specjalną uwagę zasługuje jego osobista wierność wobec Stolicy Apostolskiej, synowska miłość i posłuszeństwo wobec decyzji Ojca Świętego, wysiłki dla utrzymania stałego kontaktu duchowieństwa i wiernych ze Stolicą Świętą, modlitwy za Papieża.
W okresie wygnania z synowskim poddaniem powierzył swój los w ręce Piusa IX. Swoje przywiązanie do Stolicy Świętej, wiarę w nieomylność Papieża zawarł w liście jaki napisał z okazji Soboru Watykańskiego I, i przesłał drogą tajną do Rzymu (1870). Pius IX z radością przyjął ten głos Pasterza-Wygnańca, i polecił włączyć go do Akt Soboru.
O kwestii nieomylności papieża, a także o swoim przywiązaniu do Stolicy Apostolskiej, pisał Arcybiskup wielokrotnie i do różnych osób: do biskupa Wincentego Popiela, przebywającego na zesłaniu w Nowogrodzie Wielkim, do ks. Władysława Gorzelańskiego, z okazji jego święceń kapłańskich , do o. Bernarda Łubieńskiego, redemptorysty, który swój list w tłumaczeniu włoskim przekazał Generałowi Zakonu, oraz do Róży Sobańskiej, mieszkającej wówczas w Otorowie w Wielkopolsce.
W listach tych odważnie świadczył o swej wierze, o wierze duchowieństwa i ludu wiernego w nieomylność Papieża i jawnie głosił swoją miłość i synowskie przywiązanie do Stolicy Apostolskiej i do tego zachęcał innych. Toteż często nazywano go wiernym synem Kościoła.
Decyzje Ojca Świętego były dla niego wyrazem woli Bożej, o czym zaświadczył: "głos Ojca Świętego zawsze uważałem i aż do śmierci uważać nie przestanę za nieomylną wskazówkę woli Bożej we wszystkich sprawach tyczących się Kościoła".
Uważał, że Namiestnik Chrystusowy "w zarządzie Kościoła, niemniej jak w określeniu dogmatów wiary i obyczajów, działa On z natchnienia Ducha Ś[więtego], tak że postanowienia Jego są zawsze dla Kościoła najzbawienniejsze, chociażby mój ludzki, osobisty rozum w danej chwili tego nie pojmował".
W tym samym duchu przyjmował swoje wyniesienie na arcybiskupstwo warszawskie, jak również przeniesienie na tytularną Stolicę Tarsu (1883).
Zarówno Pius IX jak i Leon XIII wielkim zaufaniem i życzliwością darzyli arcybpa Felińskiego.
Pius IX pisał do arcybpa Felińskiego: "Na stanowisko Arcybiskupa Warszawskiego Ciebie wybraliśmy, Wielebny Bracie, o którym wiedzieliśmy, jak wielkiej jesteś cnoty i pobożności i jak szczególną względem Nas i względem tej Katedry Piotra (...) wiarą, miłością i poszanowaniem jesteś ożywiony" (20 luty 1862).
Leon XIII, przyjmując uroczyście w Watykanie arcybpa Felińskiego, wracającego z 20-letniego wygnania, skierował do niego słowa: "witaj wyznawco Boga" i dwukrotnie długo z nim rozmawiał (1883). A gdy dowiedział się o ciężkiej chorobie Pasterza-Wygnańca "przysłał mu ... swoje Apostolskie Błogosławieństwo w bardzo serdecznych wyrazach" (1895).
d) Akcenty biblijne w duchowości arcybpa Felińskiego. Zachowana dokumentacja potwierdza, że Feliński od wczesnej młodości znał Pismo Święte i opierał swe życie na objawieniu Bożym. W swoich listach do rodziny często przytaczał przypowieści i różne epizody ze Starego i Nowego Testamentu, o "patriarsze Jakubie", o "groszu wdowim", o "pokoju, jakiego świat dać nie może", o tym, że "nie można dwom panom służyć".
Jego życie duchowe opierało się na Prawie Bożym. Był przekonany, że: "Nie ma zdania, które by przetrwało na wieki tylko prawda ogłoszona przez Boga" (1844). Uważał Objawienie Boże za jedyne "światło prawdziwe i nieomylne" (1847). Sam czytał codziennie Pismo święte i apostołował, aby i jego rodzeństwo czytało Pismo Święte, przejęło się jego duchem i z niego czerpało "światło" nieodzowne do formowania prawego sumienia. Jego życie duchowe opierało się na Prawie Bożym. Uważał Objawienie Boże za jedyne "światło prawdziwe i nieomylne" (1847).
Kierował do rodziny, a jednocześnie do siebie zachętę: "Pamiętajmy zawsze na słowa Chrystusa: Gdzie skarb twój, tam i serce twoje" (1848). Objawienie Pańskie uważał za jedyne "światło prawdziwe i nieomylne". Sam zgłębiał Księgi Święte, czytał codziennie Pismo Święte, i rodzeństwo zachęcał do codziennego czytania Pisma Świętego, "aby je wcielić w siebie i przejąć się jego duchem", do szukania w nim "światła", potrzebnego do kształtowania silnej woli i "prawego sumienia" (1847).
Znamienne są jego słowa skierowane do rodziny, ale z perspektywą wyboru swojego powołania: "Pamiętajmy zawsze, że Chrystus powiedział, że dwom panom naraz służyć nie można - obierzmy więc sobie Pana i Jemu wierni zostańmy" (1849). I Feliński wybrał Pana.
Słowa Chrystusa: Ja jestem Prawdą, stały się dla niego solidną zasadą życia i działalności jako kapłana, pasterza.
Do dziś zachowały się księgi Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu, oprawne w skórę, którymi posługiwał się arcybp Feliński i to od wczesnej młodości, na co wskazuje autograf jego nazwiska.
Wszystkie pisma arcybpa Felińskiego są oparte na Objawieniu Bożym. W ascetycznej części Ustaw, napisanych przez Założyciela: "Duch Rodziny Maryi", w Konferencjach o powołaniu, a zwłaszcza w obszernych Konferencjach duchownych , znajdujemy liczne cytaty ze Starego i Nowego Nowego Testamentu, zwłaszcza z Ewangelii i listów św. Jana oraz z listów św. Pawła. W Konferencjach duchownych najczęściej odwoływał się do Ewangelii św. Mateusza, oraz do Listów św. Pawła (1 List do Koryntian i List do Rzymian).
e) Duchowość Maryjna. - W Chrystocentrycznej, eklezjalnej duchowości arcybpa Felińskiego ważne miejsce zajmuje Maryja, Bożarodzicielka, Matka Kościoła. Toteż Arcybiskup przeszedł do historii jako czciciel Matki Najświętszej i propagator Jej kultu, zwłaszcza nabożeństw majowych. Maryja, wierna Służebnica Pańska była dla niego wzorem służby Bogu, Kościołowi i ludziom.
Cześć i miłość ku Matce Boga wyniósł on z pobożnych tradycji domu rodzinnego. Pod Jej opiekę chronił się w młodzieńczych zmaganiach i Jej pomocy wzywał w okresie poszukiwania swej drogi życiowej.
W liście pasterskim o nabożeństwie majowym, skierowanym do wiernych Archidiecezji Warszawskiej, pisał: "Jakoż w istocie, co tylko dobrego prawdziwie, co tylko zbawiennego i pożytecznego otrzymujemy, wszystko za pośrednictwem tej Matki Kościoła odbieramy" (27 kwiecień 1863). Można powiedzieć, że jego pragnienie zostało wysłuchane po 100 latach, kiedy to podczas Soboru Watykańskiego II, na prośbę biskupów polskich Papież Paweł VI ogłosił Matkę Najśw. - Matką Kościoła.
Arcybp Feliński przywiązywał dużą rolę do kultu Matki Bożej w życiu duchowym i moralnym człowieka i całego społeczeństwa. Jego pragnieniem było, aby nabożeństwa majowe, ożywiające pobożność ludu, "przyczyniły się do wzrostu życia religijnego i moralnego" całego Narodu. Jednocześnie wysuwał "konkretny program pracy", zmierzającej do wykorzenienia wad w społeczeństwie polskim "za pomocą pobożności Maryjnej".
Jego apel: "O czcijcie Maryję, strójcie Jej ołtarze w sercach waszych kwiatami niewinności, cnoty, lub przynajmniej łzami pokuty, nawrócenia i szczerej poprawy" - znalazł szeroki oddźwięk w społeczeństwie. Wzywał też Naród do trzeźwości, do zerwania z nałogiem pijaństwa, a wzywał do "cnotliwego życia, wzajemnej miłości, zgody i pokoju". Zachęcał do gorącej modlitwy w domach rodzinnych i w środowiskach wiejskich oraz do spełniania dobrych uczynków: "A jeśli zbyt dalekie oddalenie nie dozwala codziennie odwiedzać świątyń Pańskich, to we własnych domach, (...) ustroiwszy wizerunek Przeczystej Dziewicy zielenią, wzywajcie przed nim Jej pomocy i opieki, bo przez Nią Zbawienie na świat przyszło. Ale przede wszystkim (...) wiedzcie o tym, że sama modlitwa bez dobrych uczynków i cnót chrześcijańskich nie zbawia".
W jego zamyśle nabożeństwa majowe, połączone z głoszeniem Słowa Bożego, z adoracją Najśw. Sakramentu miały służyć odrodzeniu duchowemu społeczeństwa, by wychować niejako nowe pokolenie "ludu prawdziwie wiernego, trzeźwego i moralnego".
Słowa Pasterza znalazły żywy oddźwięk w społeczeństwie. Jak Archidiecezja długa i szeroka, w miastach i wsiach, w kościołach i przy ołtarzykach domowych i podwórkowych, przy krzyżach przydrożnych i kapliczkach polnych, rozbrzmiewała Litania Loretańska ku czci Matki Bożej. W Stolicy nabożeństwa majowe odprawiane były we wszystkich kościołach, w niektórych dwukrotnie, w różnych godzinach - od 6 rano do późnych godzin wieczornych, by wszystkim stanom dać możność uczestnictwa w nich.
Podczas wygnania Maryja była dla niego wzorem pokornego poddana się woli Bożej. W tym kontekście lepiej rozumiemy znaczenie jego słów: "Błogosławieni, których godzina próby zastanie pod Krzyżem z Maryją" (1874). Ku Jej czci układał poezje i medytacje, a różaniec był ulubioną jego modlitwą.
W sławnym kazaniu z 1890 r., wygłoszonym w Katedrze Lwowskiej, wzywał Naród do uczczenia Królowej Polski w życiu prywatnym i publicznym, w działalności politycznej i socjalnej; a wspominając śluby Króla Jana Kazimierza wzywał do ich wypełnienia.
W pobożności maryjnej Pasterza-Wygnańca szczególne miejsce zajmowała Matka Boża Częstochowska. Przed objęciem rządów w Archidiecezji Warszawskiej udał się na Jasną Górę i tam oddał siebie i swoje pasterzowanie w dobre Dłonie Matki i Królowej, "co na tym miejscu tyle cudownych łask wyjednała tym, co się do Niej z pokorą i ufnością uciekali".
Z obrazem M. B. Częstochowskiej przybył do Stolicy na trudne rządy i wkrótce z Jej wizerunkiem podążył na wygnanie do Jarosławia nad Wołgą. Po uwolnieniu zaś w Dźwiniaczce często widziano go zatopionego w modlitwie przed obrazem Czarnej Madonny, a gdy zmarł, jego biskupi krzyż zawiesili wierni jako votum przy Jej obrazie. Witraż Pani Jasnogórskiej został umieszczony nad jego sarkofagiem w Katedrze Warszawskiej. Matka Boża Częstochowska, którą Arcybiskup czcił i kochał przez całe życie i która strzegła go w doczesnej pielgrzymce, czuwa teraz nad jego mogiłą.
Według kard. Stefana Wyszyńskiego: "Maryjny program arcybiskupa Felińskiego, to wytknięty szlak wspólnej drogi Narodu i Kościoła" .
f) Życie według rad ewangelicznych. - Ks. Feliński był arcybiskupem, a zarazem zakonnikiem. W rzeczywistości nie należał do żadnego zakonu, ale przez całe swe życie praktykował rady ewangeliczne. Wrażliwy na dobro i piękno moralne już w 13 roku życia złożył ślub czystości. Jako student uważał, że "zachowując serce nieskażone, religię i miłość braterską dla bliźnich" nie zboczy "z drogi prawej". Wyświęcony na kapłana, wstąpił do zawiązanego wówczas w Petersburgu Stowarzyszenia Kapłanów Diecezjalnych (1855) i wraz z arcybpem Hołowińskim i ks. Łubieńskim, "złożył... śluby zakonne proste", którymi czuł się zobowiązany do końca życia, chociaż zgromadzenie to wkrótce upadło".
Jako Arcybiskup Warszawy popierał rozwijający się ruch franciszkański wśród wiernych świeckich. Sam także wstąpił do III Zakonu św. Franciszka, do którego został przyjęty w kaplicy sióstr Felicjanek, przez świątobliwego kapucyna o. Prokopa Leszczyńskiego, przybierając sobie imię Antoni.
Odtąd rady ewangeliczne praktykował abp Feliński w duchu franciszkańskim. Jego nowicjat trwał 20 lat, gdyż dopiero po powrocie z wygnania złożył śluby tercjarskie w kościele parafialnym w Mielnicy Podolskiej. W Galicji zasłynął jako gorliwy naśladowca św. Franciszka i animator Trzeciego Zakonu. Warto też dodać, że zmarł 17 września (1895) w dzień liturgicznego wspomnienia stygmatów św. Franciszka.
Sam tercjarz św. Franciszka, popierał rozwój wśród tamtejszych katolików ruchu tercjarskiego, przyjmował do III Zakonu nowych członków w Dźwiniaczce, Mielnicy i Czerniowcach, głosił dla nich konferencje i swoim przykładem zachęcał do wstępowania w ślady Biedaczyny z Asyżu.
Echo Trzeciego Zakonu św. Ojca Franciszka zamieściło w 1884 r. wypowiedź jednego z tercjarzy o wpływie jaki wywierał na nich świątobliwy Arcybiskup: "On to sam będąc żywym przykładem prawdziwego katolika swymi cudnymi naukami zachęca nas, abyśmy bardziej jeszcze starali się naśladować naszego Patriarchę i świętego Ojca Franciszka.
Chciałbym mili bracia i siostry, abyście raz chociaż byli na jego nauce, a ręczę, że odnieślibyście niemałą korzyść duchową. Nie potrafię opisać błogiego wrażenia jakie słowa jego na nas wywierają: zdaje się nam bowiem, że sam Bóg przemawia przez usta jego do nas. Dlatego nie darmo nazywamy szczęściem naszym obecność jego w naszej parafii, gdyż takich pasterzy, oby Bóg dawał nam jak najwięcej".
Ten tercjarz św. Franciszka żył "ubogo", " niczego nie wymagał dla siebie", zajmował skromne mieszkanie, zwykle nosił czarną "podniszczoną" sutannę, w pożywieniu zachował wielką prostotę, umartwiał się i surowo pościł. Ci, którzy go znali świadczą, że "o dobra materialne nie zabiegał, poprzestawał na tym, co nieodzowne do życia i pracy. "Pieniędzy nie gromadził". Sam cieszył się, że niczego nie posiada. Ludność wiejska podziwiała jego ubóstwo; wiedziano, że otrzymuje pensję, ale i to, że wszystko oddaje dziełom miłosierdzia . Pozostawił po sobie królewski spadek: "jedną sutannę, brewiarz i wiele miłości wśród ludzi".
3. Głos Boży w życiu arcybpa Felińskiego
- Z. Sz. Feliński oddany bez reszty Bogu, zdany całkowicie na wolę Pana i ufający bez granic Opatrzności Bożej, był jednocześnie człowiekiem prostym i pokornym, otwartym na potrzeby bliźnich, oderwanym od rzeczy ziemskich. W jego życiu wewnętrznym nie znajdujemy wydarzeń nadzwyczajnych, ale analizując uważnie poszczególne etapy jego drogi życiowej dostrzegamy, że w decydujących momentach słyszał w głębi swego serca głos Boży.
Po raz pierwszy miało to miejsce w Żytomierzu, w 1851 r., podczas rekolekcji, które odprawiał w Seminarium. Rozważając pobudki swego powołania, zalękniony modlił się o światło, wówczas usłyszał w głębi duszy: Pokój z tobą. Jam jest. Uczuł wyraźną obecność Pana. Ten głos go umocnił. Od tej pory nigdy nie miał wątpliwości co do swego powołania .
Po raz drugi podobny głos usłyszał w 1855 r., po śmierci arcybpa Hołowińskiego, który - już ciężko chory - wyświęcił go na kapłana 8 września 1855 r. w Petersburgu, a miesiąc później zmarł ten filar Kościoła. Spiesząc do Akademii Duchownej, by pożegnać zgasłego Pasterza, ks. Feliński - przechodząc most na Newie, usłyszał głos: Teraz twój czas nadchodzi. Miało to być wezwanie do prowadzenia dalej rozpoczętego przez Metropolitę dzieła odnowy katolicyzmu w Rosji.
Po raz trzeci wyraźny głos Pana usłyszał ks. Feliński w 1862 r., podczas rekolekcji przed konsekracją na Arcybiskupa Warszawskiego. W czasie rozważań stanęły wyraźnie przed jego umysłem i sercem słowa Chrystusa: Jam jest Prawda. "Zdało mi się, wspominał Feliński - że przede wszystkim domaga się ode mnie Pan, abym (...) stanął wobec Boga i ludzi takim, jakim rzeczywiście byłem, śmiało oddając świadectwo prawdzie.... Natchnienie to, ... stało się odtąd przewodnią nicią mego postępowania, od której w żadnym wypadku nie odstąpiłem później z samowiedzą".
Toteż prawda - znaczyła jego pasterzowanie w Warszawie. Stojąc na gruncie "Prawdy Objawionej", postanowił zgodnie z jej światłem rozstrzygać "wszystkie zadania indywidualnego i społecznego życia, śmiało wypowiadać swe przekonania bez względu na usposobienie słuchaczy; być zawsze jednym i tym samym, czy to wobec rządu, czy rewolucji, czy partii umiarkowanej - oto droga, której niezachwianie trzymać się postanowiłem i tylko z tego stanowiska może być zrozumiane dalsze postępowanie moje". Mówił zawsze tylko to, co myślał i czynił to, co uważał za swój obowiązek.
Po raz czwarty usłyszał wyraźny głos Boży w 1883 r., gdy wracając z wygnania odprawiał Mszę św. w Klewaniu przed Obrazem Zwiastowania, przed którym w latach chłopięcych, złożył ślub czystości. "Obraz ten" pozostał mu na zawsze w pamięci, ale w tej dziedzinie "przez całe życie" doznawał natarczywych "pokus". Odprawiając Mszę św. "przed tym obrazem" miał "żywe wewnętrzne poczucie, że Matka Boska wyjednała mu już spokój pod tym względem", "i odtąd rzeczywiście wszelkie pokusy ustały".
Kolejne odczucie głosu Pana. Jeszcze na wygnaniu w Jarosławiu nad Wołgą miał "stale to wewnętrzne poczucie", że wyjedzie za granicę i że pismami swymi będzie "służył Kościołowi". W Dźwiniaczce zaś, podczas jednej z samotnych przechadzek, jak sam wspominał: "doznałem tak wielką obfitość pociech jak dotąd nigdy i miałem także jakby przyrzeczenie pomocy w zrozumieniu kwestii, o których miałem pisać. Miałem także jakby zapowiedzenie, że stan tego dziwnego pokoju, jakiego od kilku miesięcy doznaję, skończy się wraz z opuszczeniem Dźwiniaczki". W Dźwiniaczce pozostał do końca życia i rzeczywiście swymi pismami "służył Kościołowi" .
4. Feliński jako pisarz
Abp Feliński posiadał nieprzeciętne zdolności literackie, które rozwinął dzięki wykształceniu i wnikliwej obserwacji życia. Nie pretendował do rangi "pisarza z zawodu", podjął działalność pisarską na zesłaniu; pracę tę przepoił osobista ascezą i "ożywił" intencją "służenia poprzez swoje pisma Kościołowi". W Jarosławiu nad Wołgą powstały niemal wszystkie jego dzieła.
Pisząc książki nie szukał sławy, ale traktował pracę literacką jako jedną z form apostolstwa. Zasadniczym źródłem jego inspiracji - to Pismo Święte, apostołowie i święci, ojcowie Kościoła, mistrzowie życia duchowego i osobiste doświadczenie.
Z bogatej jego twórczości zachował się tylko mały zbiór: 18 pozycji drukowanych oraz 865 listów i mniejszych pism, zebranych w 12 tomach. Duża część jego spuścizny pisarskiej, wraz z jego archiwum i biblioteką, przewieziona ze Lwowa do Warszawy spłonęła podczas Powstania w 1944 r.
W jego dorobku pisarskim znalazły się prace pisane prozą i wierszem, obszerne dzieła o tematyce ascetycznej, filozoficznej i społecznej oraz poematy, poezje i drobne pisma okolicznościowe. Przed publikacją swych dzieł zasięgał rady kompetentnych osób, prosił o poprawki, a w razie potrzeby o krytykę.
Do najważniejszych prac, które zapewniły Felińskiemu trwałe "miejsce w historii literatury pięknej, w historii ascetyki i homiletyki polskiej", należą przede wszystkim Konferencje duchowne (1885 i 1903) i Pamiętniki, które doczekały się trzech wydań (Kraków 1897, Lwów 1911, Warszawa 1986).
W pismach swoich sławił "wielkie miłosierdzie Pańskie" i "nieskończoną dobroć Boga", stawiając przed oczy czytelników "Miłosiernego Ojca".
Śledząc jego działalność pisarską można zauważyć kilka głównych zasad, jakimi kierował się w tej służbie ludowi Bożemu:
Nawiązując do słów Zbawiciela: "Nauka moja nie jest moja, ale Tego, który mnie posłał" (J 7.16), pragnął "Być wiernym echem zawsze młodego, choć odwiecznego głosu Kościoła - oto jedyna ambicja moja".
"To co mię ratowało - pisał Feliński - wśród tych różnorodnych światowego ducha zasadach było owo proste, a tak głębokie wyrzeczenie Zbawiciela: 'Ja jestem Drogą i Prawdą i Życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie" (J 14,6).
"Droga, której Pan Jezus nie ukazywał i którą sam nie chodził, była mi zawsze podejrzaną, tak iż najsubtelniejsze nawet sofizmata nie zdołały mię na nią pociągnąć".
- "Jeśli ułomność ludzka nie pozwalała mi z bliska postępować za Chrystusem, usiłowałem tąż samą przynajmniej co On, postępować drogą, choć leniwo i z daleka idąc w Jego ślady".
- "Najmędrsze wywody nie mogły być dla mnie prawdą, skoro nie te głosiły zasady, jakie sam ogłosił Zbawiciel". Nauka taka była dla niego fałszem, "skoro sprzeciwiała się duchowi Ewangelii" lub została przez Kościół potępiona. "Nauka zaś Zbawcy" była dla niego "świętą" i niepodważalną "prawdą".
- W słowach i pismach wzywał wszystkich kapłanów i świeckich "do miłości Boga i bliźniego", "do miłości Kościoła, gdzie Boga i bliźniego jedną objąć możemy miłością". Nieustannie zachęcał do "miłości", a czynił to dlatego, że "jest to Pańskie przykazanie" i "to najważniejsze".
Arcybp Feliński zawsze starał się żyć w duchu prawdy, idąc za głosem sumienia, kierując się obowiązkiem i odpowiedzialnością. I tę zasadę stosował w działalności literackiej.
Szczerze wyznawał: "W oczach ludzkich mogłem się łatwo mylić jako człowiek i często też pewno myliłem się, ale nigdy nie poszedłem przeciw przekonaniu, ani powiedziałem tego, co za fałsz poczytywałem". Nie miał aspiracji do zostania politykiem, lecz jak wyznawał: "jedyną moją ambicją było pozostać zawsze w prawdzie, być moralnie jak brylant przezroczystym, a jeśli być może - i czystym jak brylant". Taki był jego ideał, niczego nie czynił "przez wyrachowanie", lecz szedł zawsze za tym, co poczytywał "za prawdę lub obowiązek".
Obserwacja osobowości i duchowości abpa Felińskiego poprzez jego pisma ukazuje, że był to człowiek wyjątkowy, który poprzez swoje walory duchowe górował wśród współczesnego mu społeczeństwa. Już za jego życia mówiono i pisano o nim: "święty".
W świetle dokumentacji historycznej, abp Feliński uważany jest za jedną z najwybitniejszych postaci XIX wieku. Jako wzór doskonałego kapłana, wielkiego czciciela Matki Najświętszej, gorliwego tercjarza św. Franciszka zdobył sławę w historii religijności polskiej, a przez swą trudną misję w Archidiecezji Warszawskiej zajął znaczące miejsce w narodzie polskim. Współcześni nazywali go "chlubą Episkopatu Polskiego", "wiernym synem Kościoła", "męczennikiem za wiarę i wolność Kościoła".
**********
Pamięć o abpie Felińskim, cześć dla jego niepospolitych cnót oraz sława jego świętości, trwające do dziś w różnych środowiskach w Polsce i za granicą, a nadto liczne łaski i uzdrowienia otrzymane u Boga za jego wstawiennictwem, stały się bodźcem do starań o wyniesienie go na ołtarze.
Sprawa beatyfikacyjna abpa Z. Sz. Felińskiego, rozpoczęta przez kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski, także kandydata na ołtarze, prowadzona w Warszawie (1965-1984), a następnie w Rzymie, zaowocowała Dekretem heroiczności cnót, proklamowanym w Watykanie przez Ojca Świętego Jana Pawła II - 24 kwietnia 2001 r.
Z bogatej skarbnicy życia abpa Felińskiego możemy zaczerpnąć i na nasze czasy, ożywczego ducha i światła nadziei jak służyć Bogu i Kościołowi, Ojczyźnie i konkretnemu człowiekowi oraz wielkiej rodzinie ludzkiej.
W panoramie dziejów Kościoła i Ojczyzny, przeżywanych na progu Trzeciego Tysiąclecia, głęboką wymowę mają słowa abpa Felińskiego, wzywające wszystkich rodaków do odnowy duchowej i twórczej pracy dla budowania wspólnego domu - Ojczyzny, "Pod wodzą Opatrzności" i pod opieką Królowej Polski.
Arcybiskup Feliński stoi niejako na pograniczu Wschodu i Zachodu. Jest wzorem miłości Boga i Ojczyzny, a zarazem symbolem jedności i braterstwa Narodów w oparciu o Ewangelię.