List Zygmunta Szczęsnego do Matki, przebywającej na zesłaniu syberyjskim

List Zygmunta Szczęsnego do Matki, przebywającej na zesłaniu syberyjskim, w Berezowie, 20 styczeń 1840, Moskwa: oryg., ARM, F-c-4, n. 3; Pisma, n. 383.
Po zesłaniu matki na Syberię w 1839 r. Zygmunt Szczęsny postanowił starać się o dostanie do Szkoły Inżynierów w Petersburgu. W tym celu udał się w końcu 1839 r. do Kijowa, do generał-gubernatora Bibikowa, od którego decyzji zależał los dzieci zesłańców. Odrzucił propozycję gubernatora, który zachęcał go do służby wojskowej i obiecywał szybki awans. Ponieważ miejsca w Korpusie w Petersburgu były już zajęte, Bibikow zezwolił mu udać się do Moskwy i zapisać się na tamtejszy Uniwersytet, z czego Feliński chętnie skorzystał.

20 stycznia 1940, Moskwa.

Najdroższa Mamo!

Jeszcze raz moje zamiary zostały zniszczone, lecz teraz nawet może na lepsze. Jestem przyjęty do Uniwersytetu, chodzę na Wydział matematyczny i chociaż już dużo przeszli przez pierwsze półrocze, lecz ja spodziewam się dopędzić i jeżeli mi się uda zdać egzamin na drugi kurs, to za półczwarta roku skończę Uniwersytet, a wtenczas udam się dokąd zechcę, kiedy przeciwnie teraz, nie skończywszy nawet gimnazjum, mogę być przyjętym w bardzo mało miejscach.

Teraz, Droga Mamo, będę się mógł kierować twymi radami i obrać sobie karierę, która ci się najlepiej podoba. Przyjęcie moje winien jestem J. Gubernatorowi Bibikowi, on napisał do tutejszego Kuratora i tu przyjęto mię bez egzaminu i w taką porę, kiedy nikogo przyjąć nie można, i gdyby przyszło zdawać egzamin, to nie umiejąc łacińskiego języka, ruskiej literatury, statystyki i niektórych innych przedmiotów, zapewne bym nie był przyjętym. Lecz wszystkie te przedmioty teraz mi nie są potrzebne, bo teraz uczę się tylko algebry, analitycznej jeometrii, fizyki, astronomii i języka francuskiego, a na wyższych kursach będę się uczył mechaniki, chemii, dyferencjałów, integrałów itd. Jest to przedmiot, który mi się bardzo podoba.

A jeżeli Bóg pozwoli skończyć Uniwersytet, to otrzymam rangę dziesiątej, a najmniej dwunastej Klasy, i z ważnymi przywilejami.

Będę się starał żyć oszczędnie, a jeżeliby mi nawet nie wystarczało na utrzymanie, to będę mógł dawać prywatne lekcje, co tu jest bardzo płatne, wielu studentów daje lekcje i biorą po 5 r.as. za godzinę; tylko trzeba się starać pozyskać dobrą opinię u Profesorów, od których zależy danie miejsca.

Niedawno pisałem do Mamy, ale nie wiedząc adresu, boję się, aby list nie przepadł. Wyjeżdżając z Kijowa miałem polecenie od P. Modzelewskiej spytać się Mamy, czy Wiktusia chrzczona z ceremonii, pisałem o tym pierwej, ale i teraz jeszcze proszę Mamy donieść jej to. Wiktusię zostawiłem zupełnie zdrową, są z niej bardzo kontenci i opiekują się nią jak własną córką, zapewne Mama odebrała już od niej list pisany po moim wyjeździe z Kijowa, więc wiadomości te są zapewne świeższe.

Kilka dni jak odebrałem list Paulinki, bawi ona jeszcze w Litwie, ale wkrótce powraca na Wołyń dla urządzenia interesów. Stara się ona ciągle o paszport, ale nic dotąd jej nie odpowiedziano; Alojzy wybiera się do Tobolska, i może już podał prośbę. Zosia ma być umieszczoną u Pani Łebkowskiej, a Julciem zajmie się familia.

Z jakąż niecierpliwością oczekuję listu twego, Droga Mamo! Doda mi on nowych sił.
Towarzystwo mam tu dość dobrane, są to prawie wszyscy Litwini, znajomi Szemesza i który mnie im zarekomendował. Całuję rączki i nóżki twoje, Najdroższa Mamo.

Najprzywiązańszy Syn
Felix Feliński