List ten napisał ks. Feliński na wiadomość o śmierci swej matki Ewy, która zmarła 20 grudnia 1859 r., a została pochowana na cmentarzu parafialnym w Skurczu w dzień imienin, w wigilię Bożego Narodzenia (st. stylu). Z pamiątek, pozostałych po matce, Szczęsny prosił o zachowanie dla niego krzyża, "który na Jej piersiach spoczywał".
8 stycznia 1860 r., Petersburg.
Najdrożsi moi!
Cóż mam powiedzieć, jedno: bądź wola Twoja, o Panie! Przyjmowaliśmy z ręki Jego pociechy, czemuż i nawiedzenia przyjąć nie mamy. Co do Jej duszy, smutno bez wątpienia, że bez pomocy duchownej w tej stanowczej chwili się znalazła, lecz może Bóg dlatego to właśnie dopuścił, żeby nas do tym gorliwszej modlitwy pobudzić. W każdym razie chodzi tylko o cierpienia czyśćcowe, które w mocy naszej skrócić, a Pan tyle nam do tego środków podaje, zwłaszcza mnie, co stojąc u samego źródła łask Bożych, codziennie zasługi Zbawiciela za Jej duszę ofiarować mogę.
Życie Jej całe tak doskonałym gotowaniem się na śmierć było, że śmierć ją niespodzianie zaskoczyć nie mogła. Cnota jej przez ogień doświadczenia przeszła i w tak licznych próbach hartu nigdy nie straciła. Córka, żona, matka, pani domu, przyjaciółka, we wszystkim wzorową była. A jejże pokora, jej niezachwiana ufność w Opatrzność Bożą, jej prawość i prostota, co nigdy obłudy nie znała, jej moc w przeciwnościach przy całym poddaniu się woli Bożej. Komu zawdzięczamy, żeśmy bojażni Bożej nigdy nie stracili? Kto miłość i zgodę w rodzeństwie naszym nie nadwerężoną przechował aż dotąd? Komu zawdzięczamy łaskawe u ludzi przyjęcie? Zaiste, wszystkie dobra przez nią nam przyszły.
Nie jako syn, ale jako kapłan, z ręką na piersiach, powtórzyć mogą z Pawłem Świętym o Najdroższej Matce naszej. co on o sobie powiedział: Potykaniem dobrym potykała się, zawodu dokonała, wiarę zachowała. Na ostatek odłożon jej jest wieniec sprawiedliwości, który Jej odda Pan, Sędzia sprawiedliwy.
Dziwne to życie, co do ostatniej chwili nigdy nikomu ciężarem nie było, a wszędzie owszem pociechę i umocnienie niosło. Kto się, jak ona, pochlubić może, iż nieprzyjaciół i zazdrośników przy powszechnym poszanowaniu nie miał? Kto, jak ona, pod słomianą strzechą, równie jak na pańskich salonach, uprzejme i życzliwe serce znajdował? Między najzacniejszymi nawet, równie zacnych niewiele naliczyć można.
Nie dlatego to mówię, byśmy modlić się za nią nie mieli, bo któż jest bez grzechu? Lecz by zbolałemu sercu ulżyć i nagłością jej śmierci przerazić się nie dać. Módlmy się owszem, drodzy moi, módlmy się jak najwięcej, bo jeżeli co nawet od zadośćuczynienia zbędzie, to nowym promieniem chwałę jej oświeci.
Dorzucajmy też do jej zasług cnoty jej naśladując. Bądźmy, jak ona, wierni obowiązkom tego stanu, do jakiego podobało się Panu nas wezwać, zachowajmy wzajemną miłość i zgodę, dopomagając sobie nawzajem do dźwigania brzemion naszych. Miłujmy przede wszystkim Boga i we wszystkich czynnościach naszych o to jedynie się starajmy, by się Jemu podobać, a wówczas, po krótkim rozdziale, znowu się z Najukochańszą Matką naszą w lepszym życiu połączymy, by się już nigdy nie rozłączyć.
Z pamiątek zachowajcie mi krucyfiks, który na Jej piersiach spoczywał, będzie to broń i na moją ostatnią godzinę. Inne pamiątki zachowajcie w rodzinie, u mnie zaginąć by łatwo mogły. Z przyjazdem na wakacje nic stanowczego powiedzieć jeszcze nie mogę. Będę się wszakże starał zjechać się z Wami, jeśli nie na Wołyniu, to może u krewnych na Litwie. Zosiuni i Wikci podróż ta łatwiejszą może będzie niż do Żytomierza, a Alońciostwu tym bardziej, a i mnie bez porównania prędzej udać się może dojechać do Hołynki niż do Wojutyna.
Smutno wprawdzie nie zapłakać nawet na jej grobie, ale nie wiem, czy miałbym siłę zamieszkać tam, gdzie wszystko jest jakby nagrobkiem przypominającym tę, której nie ujrzymy już na ziemi.
Alońciu drogi, napisz mi dokładnie o jakie miejsce starasz się przy kolejach. Spodziewam się, że będę mógł dopomóc ci w tej mierze, jeśli tylko rzecz zależy od Wielkiej Kompanii lub od Ministerstwa Komunikacji Dróg - przyślij mi tylko tak zwaną Dokładnuju zapisku, zredagowaną przez kogoś, co się zna na rzeczy. Staszka postaram się koniecznie zabrać do siebie. Sądzę, że pożyteczniej dlań będzie przebawić ten czas przy Matce, żeby powietrzem domowym dłużej mógł oddychać.
Polecam Was Panu Bogu i do serca przyciskam -
Wasz na zawsze S. Feliński