List abpa Felińskiego do Papieża Piusa IX, 24 marzec 1862, Warszawa

Arcybiskup przedstawia Papieżowi stan Archidiecezji i program swej pracy. Porusza następujące sprawy: audiencja u cesarza, list pasterski, kwestia śpiewów patriotycznych, starania o uwolnienie aresztowanych księży, sprzeciw rządu odnośnie jego wyjazdu do Rzymu, kwestia uwłaszczenia chłopów w dobrach kościelnych.
Pisze o swym programie zmierzającym do odrodzenia duchowego kleru i wiernych; o duchowieństwie, które jest patriotyczne, ale przywiązane do Stolicy Apostolskiej, o potrzebie drugiego biskupa dla unitów; wysuwa kandydaturę ks. Pawła Rzewuskiego na sufragana warszawskiego. Ojciec
Światy odpowiedział 11 sierpnia 1862 na listy Arcybiskupa z 24 marca i l lipca.

Ojcze Święty!
Zdając sobie sprawę z obowiązku troski pasterskiej o Kościół w Polsce, włożonego na nasze słabe ramiona, a także z trudności wynikających z okoliczności w jakich się znajdujemy, uważamy, że będzie rzeczą niezwykle miłą Waszej Świątobliwości, jeśli Ją, dokładnie poinformujemy o stanie Kościoła w Polsce.
Ciężar władzy arcybiskupiej - którą, chociaż niegodni, zostaliśmy obdarzeni - przyjęliśmy, gdyż Imperator, który przyjął nas na prywatnej audiencji, zapewnił nas, że z naszej strony nie wymaga żadnych ustępstw, lecz owszem pragnie, abyśmy sprawowali rządy zgodnie z prawem kanonicznym, do czego, jak dodał, droga będzie stała otworem; wreszcie dla omówienia szczegółów wszystkich spraw odesłał nas do Pana Płatonowa, Sekretarza Stanu do Spraw Królestwa Polskiego.
Gdy następnie rozmawialiśmy o tym ze wspomnianym Płatonowem, przedstawiliśmy najpierw do rozważenia wnioski administratora Majerczaka, przyjęte już przez Radę Stanu Królestwa Polskiego, usłyszeliśmy z przyjemnością od tegoż Pana Płatonowa, który nam oświadczył, że wszystkie postulaty, zawarte w tych propozycjach, będą spełnione.
Gdyśmy następnie rozmawiali o zbiorze próśb, jakie w poprzednim roku przedstawili hrabiemu Lambertowi biskupi polscy, również otrzymaliśmy przyrzeczenie ich spełnienia, jednakże z wyjątkiem dwóch, z których jedna odnosiła się do bezpośrednich kontaktów ze Stolicą Świętą, a druga do wizytacji klasztorów przez przełożonych generalnych. Jak dotąd nic z tego nie zostało spełnione.
Kiedy przebywaliśmy jeszcze w Petersburgu, przekonywano nas, że agitacja w Polsce ma w istocie charakter socjalistyczny i bezbożny, przeto z wielką skwapltwością napisaliśmy list pasterski, który miał na celu uchronić naród od tego podwójnego niebezpieczeństwa. Gdy jednak tu przybyliśmy, nic takiego nie dostrzegliśmy jak tylko pewne patriotyczne uniesienie umysłów, żadnego wszakże śladu doktryn antyreligijnych czy antyspołecznych.
Po stwierdzeniu tego natychmiast zmieniliśmy zdanie i wstrzymaliśmy się z ogłoszeniem naszego listu. Wzbranialiśmy się bowiem udzielić przez naszą wypowiedź poparcia dla tezy, dla której Rząd starał się pozyskać państwa europejskie, iż zamieszki w Polsce zmierzają do wprowadzenia anarchii. Dlatego też Rząd chciał wywrzeć na nas nacisk, lecz wskutek naszego oporu, udzielono nam swobody działania. Po zajęciu takiego stanowiska nasze stosunki z Rządem doznały pewnego ochłodzenia.

Przed naszym przybyciem do Warszawy krążyły opinie ludzi uprzedzonych do nas: wszyscy bowiem uważali nas za powolne narzędzie w rękach Rządu i w ten sposób tłumaczono poszczególne nasze czynności. Dlatego też nie było zgoła rzeczą dziwną, że gdyśmy zwrócili się z wezwaniem, by nie śpiewano w kościołach pieśni zakazanych przez Rząd, to wówczas zawrzały umysły ludzi. Posłuszni jednak byli naszemu wezwaniu i po paru dniach wielu zaczęło wyzbywać się już swego uprzedzenia w stosunku do nas. Teraz frekwencja wiernych w kościołach jest duża, zanoszą modły z wielką gorliwością, nie ma też ani śpiewów, ani jakichkolwiek demonstracji.

Wszyscy trwają w oczekiwaniu, my zaś ciągle żywimy nadzieję, że muszą nastąpić niemałe zmiany. Przyjąwszy takie założenie mamy następujący plan: wykorzystać ten czas niezdecydowania, by odnowić kler od wewnątrz, wpływając na poprawę stanu Seminarium, Akademii i Konsystorza, pobudzając gorliwość i dyscyplinę kościelną, otwierając zakłady służące nauczaniu ludu i pielęgnowaniu dzieł miłosierdzia.
W podejmowaniu tych przedsięwzięć bardzo nam pomagają ludzie z wyższych sfer i wielu duchownych.

Co się tyczy nas samych, podejmiemy wszelkie starania, by przybyć w dniu 27 maja do Rzymu i już prosiliśmy hrabiego Ludersa, aby zasięgnął zdania u Rządu w Petersburgu. Dotychczas nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. W Petersburgu usiłowaliśmy prosić księcia Gorczakowa i samego Cesarza, o uwolnienie wszystkich kapłanów wtrąconych do więzienia, ale otrzymaliśmy odmowną odpowiedź. Gdyśmy obecnie prośbę tę ponowili, hrabia Luders przyrzekł nam, że wstawi się za nami. Przeto spodziewamy się, że w dniu 27 kwietnia (st.st), w dniu uroczystości Cesarza, przynajmniej duchownym i aresztowanym w kościołach zostanie udzielona amnestia.

Unici, którzy tu przebywają, mają w kraju tylko jednego biskupa. Byłoby dla nich rzeczą pożądaną, aby mogli otrzymać biskupa diecezjalnego i sufragana, gdyż słusznie się obawiają, aby wkrótce nie zostali pozbawieni biskupa ze względu na podeszły wiek i chorobę biskupa Taraszkiewicza.
Duchowieństwo polskie uchodzi za bardzo patriotyczne i chyba nawet więcej troszczy się o dobro Ojczyzny niż o dobro Kościoła. Jednakże z wielkim szacunkiem odnosi się do Stolicy Świętej i nie ma najmniejszego niebezpieczeństwa schizmy. Mamy niezłomną nadzieję, że gdy polepszy się stan studiów i seminariów, sprawy wezmą lepszy obrót, ze względu na żarliwą wiarę i szacunek jakim lud polski darzy kapłanów.

Byłoby nam również bardzo przyjemnie dowiedzieć się, co Stolica Apostolska sądzi o uwłaszczeniu chłopów w dobrach kościelnych: mianowicie, czy biskupi polscy mogliby naśladować właścicieli świeckich, którzy zawierają z wieśniakami umowy na bardzo dogodnych warunkach, co byłoby zbawienne i pilne. Skoro w tym przedmiocie chodzi o pewien rodzaj alienacji, wspomniani biskupi, pragnąc postępować zgodnie z sumieniem, proszą pokornie Waszą Świątobliwość o władzę, aby część ziemi uprawianej przez włościan mogli im oddać na tych samych warunkach, na jakich to czynią właściciele świeccy. Rząd nie zgodził się na wysłanie takiej prośby do Waszej Świątobliwości, co nie jest rzeczą dziwną, gdyż nie chce uznać niezależności kościelnej.

Ponadto doszło do naszej wiadomości, że tenże Rząd, nie pytając nas o zdanie, wśród innych kandydatów na wakujące stolice biskupie, przedstawił księdza Zwolińskiego, który - tak wśród duchownych jak i świeckich - nie cieszy się dobrą sławą. My zaś przedstawiliśmy jako kandydata na naszego sufragana księdza kanonika Rzewuskiego, męża jaśniejącego cnotą i nauką.
Już teraz, ciesząc się nadzieją, że wkrótce będziemy mogli ucałować stopy Waszej Świątobliwości, upadając do Jego nóg, powodowani miłością i synowskim oddaniem, pokornie prosimy o apostolskie błogosławieństwo.
Waszej Świątobliwości
Najpokomiejszy i najoddańszy sługa

Zygmunt Szczęsny Feliński Arcybiskup Warszawski