List ks. Szczęsnego Felińskiego do Józefa Ignacego Kraszewskiego, 20 grudzień 1860, Petersburg

Ks. Feliński pisze o projekcie wydania listów swej zmarłej matki i w tej sprawie prosi o radę i pomoc Kraszewskiego, który był jej opiekunem i przyjacielem. Dochód z tego dziełka miał być przeznaczony na potrzeby Schroniska dla ubogich w Petersburgu. Listów tych jednak ks. Feliński nie zdążył opracować. Uczynił to dopiero na zesłaniu w Jarosławiu nad Wołgą, a wydrukował je dopiero po uwolnieniu, w poszerzonej formie, p.t.: Paulina, córka Ewy Felińskiej, Kraków 1885; nowe wydanie: Warszawa 1996.

20 grudnia 1860 r., Petersburg.

Dostojny Przyjacielu Matki naszej!

Od dawna już Rodzina poleciła mi zajęcie się wydaniem listów Nieboszczki Mamy, tych przynajmniej, co w domowym kółku zgromadzić się dały; lecz obowiązkowe zatrudnienia, a w części może i lenistwo, nie dozwoliły mi dotąd zlecenia tego uskutecznić. Wyrzucałem sobie nieraz tę opieszałość moją, ale nigdy tak żywo jak dzisiaj, modląc się za jej duszę w rocznicę jej zgonu. Toteż postanowiłem zabrać się niezwłocznie do pracy, która długa być nie może, gdyż chodzi tylko o uporządkowanie gotowych już materiałów.
Lękając się, by prosty zbiór listów według dat uporządkowanych, nie wydał się dla wielu czytelników zbyt suchym literackim pokarmem, zamierzam ożywić go nieco, dodając niekiedy między listami pobieżną wzmiankę o głównych okolicznościach, wśród których były pisane, tak dla ułatwienia samych listów, jak dla związania w pewną całość tych wyrwanych z księgi życia kartek, które nie dla wtajemniczonych martwym hieroglifem zostać by mogły.
Życie Mamy, jak każdej niemal cnotliwej niewiasty, było przede wszystkim życiem wiary i uczucia, w ciasnym najczęściej domowym kółku zawarte; komu przeto dla obudzenia zajęcia obszernej widowni i świetnych czynów potrzeba, ten na próżno w listach Matki do dzieci pokarmu by dla siebie szukał. Lecz kto życie na serio pojąwszy zawczasu u deski grobowej wyobraźnią staje, by od tej nieuchronnej dla każdego mety sprawy doczesne poważnym zmierzyć okiem, taki nie bez nauki i zajęcia przebiegnie te karty, gdzie rzewny głos serca światłem bogobojnego sumienia miarkowany, w swobodnym wylaniu najważniejsze obowiązki kreśli.

Skromny to będzie, ale uroczy wianuszek z kwiatków na rodzinnej niwie urosłych spleciony. Nie nęci on wzroku ani świetnością barw, ani kształtów przepychem, ale za to śmiało nim można najskromniejszej nawet dziewicy skroń uwieńczyć, bo fiołek, ruta i n[i]ezabudka zawroty głowy nie sprawią, jak wonne pomarańczowe kwiecie.

Chcąc by chwała Boża i ubodzy bliźni także coś na tym wydaniu zyskali, postanowiliśmy dochód ze sprzedaży zamierzonego dziełka otrzymany, użyć na wychowanie w tutejszym Katolickim Domu Przytułku tylu ubogich sierot, na ile uzbierany fundusz wystarczy.

Najwłaściwszy, jak sądzę sposób sprzedaży, będzie zebranie prenumeraty, której cenę śmiało do dziesięciu złotych podnieść można. Wszak niejeden poświęciłby chętnie kilka rubli nawet, gdyby chodziło o wystawienie pomnika dla Autorki, co tyle łaskawych sympatii w sercach rodaków obudzić umiała, a tu chodzi o pomnik stokroć nad marmur trwalszy, bo jakiż kamień zwierzone mu imię tak długo dochowa, jak owa księga żywota, w której wszystkie modlitwy j pobożne sprawy wychowanych na jej koszcie sierot, ręką Przedwiecznego Sędziego, obok jej imienia zapisane zostaną.

Przygotowanie do druku rękopisu rychło uskutecznić się spodziewam, ale o wydrukowanie i roz[s]przedanie książki na próżno bym się kusił, żadnego w tej mierze doświadczenia nie mając. Do Pana przeto z zupełną śmiałością o pomoc się udaję. Byłeś jakby drugim ojcem wszystkich prac literackich naszej Matki, nie odmówże i temu zagrobowemu jej dziecku ojcostwa swego - będzie to ostatnia oddana przyjaciółce posługa. Jeśli Pan łaski nam tej nie odmówi i uzna za dobre prenumeratę ogłosić, to będę prosił o przysłanie na moje ręce kilkuset biletów, bym ze swojej strony rozdaniem się ich mógł zająć.

Rzadko pisuję z powodu do którego przyznałem się wyżej; przerwanie to wszakże stosunków nie wyrugowało bynajmniej z serca mego, tych uczuć przywiązania i wdzięczności, które życzliwość Pana dla naszego domu w dziecinnym jeszcze sercu zaszczepić umiała. Polecając się przeto i nadal łaskawym Jego względom mam honor pozostać na zawsze ze czcią głęboką i poważaniem
Jaśnie Wielmożnego Pana wiernym i życzliwym sługą

Ksiądz Szczęsny Feliński