List Szczęsnego do Matki, 1 wrzesień 1855, Petersburg

Zygmunt Szczęsny powiadamia matkę o swym bliskim wyświęceniu na kapłana, prosi o modlitwę w tej intencji i wyznaje swą gotowość służenia Bogu: "Co do mnie nie chcę mieć żadnej woli własnej, co do oznaczenia miejsca i środków, jakimi mam służyć Panu Bogu".

2 września, Petersburg.

Najdroższa Mamo!

Dziękuję z całego serca za długi list, kończący się 17 sierpnia. Spieszę nań odpowiedzieć, bo za parę dni zaczną się rekolekcje, które opóźniłyby bardzo naszą korespondencję.
Wkrótce może będę miał coś ważnego do doniesienia, tyczącego się mojej osoby. Teraz i sam nic pewnego nie wiem, być nawet może, iż mię wcześniej jak się spodziewałem wyświęcą na kapłana, polecam się przeto modlitwom waszym. Proście, aby Bóg tak raczył zrządzić jak będzie lepiej dla chwały Jego i dla mego zbawienia, a nie tak jak się nam zdawać może.
Chodzi o to, że może mię zostawią na jakiś czas w Petersburgu, jeżeli nasz Ks. Biskup na to się zgodzi. Jest tu bowiem szkółka katolicka przy Kościele parafialnym, a przy braku kapłanów, nie mają komu jej powierzyć.
Ale po co na próżno mówić o rzeczy, zupełnie jeszcze niepewnej i która w każdym razie nie przeszkodzi mi pojechać na przyszłe wakacje, w czasie których nagadamy się dowoli, jeżeli to przyjdzie do skutku.
Wkrótce rzecz ta rozstrzygnie się ostatecznie. Tymczasem jednak proszę Mamy Drogiej nikomu z obcych o tym nie wspominać, a swoim tylko pod obowiązkiem milczenia, bo i mnie zabroniono jeszcze o tym mówić. Nikogo to wprawdzie nie obchodzi, ale po co mają bez potrzeby plotki się tylko rozchodzić.
Co do mnie nie chcę mieć żadnej woli własnej, co do oznaczenia miejsca i środków, jakimi mam służyć Panu Bogu. Zanadto szczęśliwy jestem, że Bóg, nie pomny na tyle grzechów przeszłych i nędzy obecnej, raczył mię na sługę swego powołać. Przeszłość nauczyła mię ile mogę sam z siebie i dokąd bym zaszedł, gdybym słuchał własnego zachcenia.
Niechże teraz Bóg raczy rządzić i prowadzić. Skoro bez naszego starania i zabiegów postawi nas na jakim stanowisku, da niezawodnie i siły do spełnienia włożonych obowiązków. a jeśli przez słabość upadać będziemy, zostanie przynajmniej ta pociecha, że nie porwaliśmy się sami zuchwale do dźwigania brzemienia przechodzącego nasze siły.
Nie stawiać oporu Woli Bożej, ale z całą gotowością i pośpiechem brać się do spełnienia tego, co Bóg przez przełożonych nam powierzy, oto zdaje mi się droga sługi, co chce swemu Panu się poddać, bo sługa dobry nie swoją, ale Pańską wolę zawsze pełnić powinien. Bezpieczna to i spokojna droga i każde zboczenie z tej prostej ścieżki na obłędy i bezdroża prowadzi.
Nie proszę przeto Pana Boga, aby to lub owo zrządził, ale żeby wszystko to, co zrządzić raczy miało dla mnie taki urok i powab, dlatego tylko, że to jest wola Jego, żebym pokusy nawet nie miał co innego pragnąć. Dziękuję Panu Bogu za to, że i w was dał mi pomocników, którzy nie tylko na drodze poddania się woli Bożej zawady mi nie stawiacie, ale owszem przykładem i zachętą jeszcze mię umacniacie. Czyż przeto miłość nasza słabsza, lub mniej pociech nam udziela, że na miłości Bożej oparta, z nią zjednoczyć się pragnie?
Kto z Bogiem się nie targuje dla tego Bóg hojny i szczodry nad miarę. Co chwila sprawdza się przepowiednia Chrystusa, że kto dla Niego opuści matkę, lub brata, lub siostrę, lub żonę, temu stokroć tyle dano będzie i żywot wieczny w dodatku. Bo czyż nie stokroć słodsze pociechy rodzinne, kiedy te w niczym obowiązkom na przeszkodzie nie stoją, a ich słodyczy i czystości nie zakłóca bynajmniej ani myśl o rozłączeniu, ani o śmierci nawet.
Bo kto stoi na wiekuistej podstawie i na niej buduje budynek swój z czystego złota miłości Bożej, ten może być pewien, że doczesność ani go obali, ani skazi nawet, ale przetrwa niewzruszony aż do czasu kiedy wniesiony do niebieskiego Jeruzalem, w wiekuistych przybytkach Pańskich swe miejsce znajdzie. [...]
O moje potrzeby niech się Droga Mamcia nie frasuje, mam teraz potrzeby na długo zaspokojone, a kilkanaście rubli w pugilaresie, a jeśli zabraknie kiedy, nie omieszkam donieść. Teraz Mamie potrzebniejsze ode rnnie, bo na swoim gospodarstwie bez grosza zostawać nie można. O mnie wszyscy pamiątają, tak że aż wstyd i strach, bo Pan Bóg nigdy żadnego cierpienia nie zsyła, a sam nie mam odwagi jakąś prywację zrobić, a tu tyle grzechów nie odpokutowanych i rachunek co dzień się zwiększa. -

Niech Bóg czuwa nad wami i w łasce swojej zachowuje - wasz na zawsze
S. Feliński