List Zygmunta Szczęsnego do Matki, 10 grudzień 1849, Paryż

List ten, pisany z okazji imienin Matki, a zarazem Świąt Bożego Narodzenia, zawiera głębokie myśli Szczęsnego, poprzez które można dostrzec kiełkujące powołanie, pragnienie oddania się na służbę Panu.
Szczęsny dziękuje w nim Bogu za nieocenione skarby, jakie stały się udziałem jego rodziny: "miłość i zgoda rodzinna, przyjaźń i życzliwość ludzi". A ponadto dodaje: "Pamiętajmy zawsze, że Chrystus powiedział, że dwom panom naraz służyć nie można, obierzmy więc sobie Pana i Jemu wiernymi zostańmy".

10 grudnia 1849 roku.

Najdroższa Mamo!

Zbliżają się imieniny Twoje, trzecie już od rozstania się naszego. Smutno zapewne, że je nie razem przepędzimy, byłaby to korona szczęścia, ale jak sama, Droga Mamo mówisz, byłoby niesłusznością wielką uskarżać się nam na los za to, że nas rozdzielił, zapominając ile dzięków Bogu codziennie składać musimy za tyle opieki i nieustannego czuwania nad nami. Wszak nie tylko życie i zdrowie nam zachował i ustrzegł od nieszczęść materialnych, tak powszechnych dzisiaj, ale nadto tyle pociech moralnych nam zesłał, przynajmniej w zakresie rodzinnym.

Rozłączenie nie trwa wiecznie, znajdziemy się znowu razem i tym bardziej szczęście nasze czuć będziemy, ale miłość i zgoda rodzinna, przyjaźń i życzliwość ludzi są nieocenionymi skarbami, które najcięższe burze przetrwają, a jeśli do tego miłość Boga się dołączy, to się otrzymuje najwyższe szczęście na ziemi - spokój ducha, o którym Chrystus mówi, a czego żadna pomyślność światowa dać nie może.

Dziękujmy więc Stwórcy i błogosławmy mu, że nas tak hojnie udarować raczył - ale nie zapominajmy także, że to nie zasługą i usiłowaniom własnym, ale Łasce Jego winni jesteśmy. Prośmy zatem Stwórcy [!], aby i nadal Łaską Swoją wspierać nas raczył i pozwolił kontentować się tym skromnym na pozór, a tak prawdziwym w gruncie szczęściem, którego dozwalał nam dotąd używać.

I kiedyż właściwiej by było modlitwę, przed ołtarz Pański zanieść, jak nie w ten dzień uroczysty, w którym wszystkie uczucia rodzinne oczyszczają się, podnoszą i w westchnieniu gorącym na powrót do Boga wracają, aby się tam uświęcić i w tym źródle prawdziwym czystszego żywota zaczerpnąć.

Obyśmy i teraz mogli w tym źródle omyć się ze wszelkich brudów doczesności tak, żeby to pasmo życia rodzinnego tylko z łona Chrystusa ciągle się. snuło. Niech nigdy przywiązanie nasze na fałszywą drogę nie wejdzie, prosząc Boga o pomyślność, powodzenie doczesne dla krewnych naszych, zapominając o jednym prawdziwym celu człowieka, który wszystkie życzenia i dążności nasze pochłonąć powinien. Ciężko to dla tych, co prawdziwej wiary w sprawiedliwość Bożą nie mają, ale snadne dla tych, którym Bóg tę łaską udzielił.

Prośmy więc o nią i w każdym zdarzeniu, kiedy położenie nasze wzajemnie oceniamy, zapytujmy naprzód czy to, co się wydarzyło, zbawieniu duszy dopomaga lub szkodzi, a skoro dopomaga, nie oddawajmy się smutkowi fałszywemu i nie zważajmy na sądy świata, ale podziękujmy raczej Bogu, że dozwala jednemu z nas zaskarbić sobie szczęście wiekuiste.

Pamiętajmy zawsze, że Chrystus powiedział, że dwom panom naraz służyć nie można, obierzmy więc sobie Pana i Jemu wiernymi zostańmy.

Spodziewam się, że list ten w czas jeszcze dojdzie do rąk waszych i że na imieniny twoje, Najdroższa Mamo, też same uczucia w sercach naszych będą i taż sama modlitwa do Boga z ust naszych popłynie.

Oby cnoty dzieci twoich, Najdroższa Mamo, choć słabą jutrzenką oświeciły starość twoją i choć w części oddały ci tę jasność, która od ciebie ciągle spływa na nas. To jest najgorętsze życzenie serca mego i wiem, że każdy z nas je podziela.

Pani Eliza kazała także najszczersze życzenia swoje Mamie oświadczyć, mało jest osób, które by tak wielki i tak prawdziwy szacunek miały dla Mamy jak ona. Toteż ja jeszcze bardziej wdzięczny Jej za to jestem, jak za dobroć, którą dla mnie okazuje. Po tysiąc razy całuję rączki twoje Najdroższa Mamo i modlitwom się twoim polecam. Braci i Siostry ściskam serdecznie. Wasz na zawsze

Szczęsny

W położeniu naszym nic się nie zmieniło - zapewne zimę tu przepędzimy.