List Zygmunta Szczęsnego do Matki, 16 marzec 1847

List Zygmunta Szczęsnego do Matki, 16 marzec 1847, Sokołówka; oryg., ARM, F-c-4, n. 51; Pisma, n. 431.
Po ukończeniu Uniwersytetu Moskiewskiego (1844) i uzskaniu rangi urzędniczej (1845), Szczęsny pracował w Sokołówce u Zenona Brzozowskiego, pełniąc obowiązki sekretarza, bibliotekarza i pomocnika w sprawach gospodarczo-administracyjnych majątku opiekuna. Był także sekretarzem Stowarzyszenia opieki nad Sybirakami.
List ten, adresowany do matki, która w 1844 r. wróciła z wygnania do Wojutyna, jest właściwie skierowany do całej rodziny, zawiera rady starszego brata dla młodszej siostry Wiktorii, w której rozkładzie zajęć szkolnych nie znalazł katechizmu. Treść tego listu świadczy o wysokim poziomie moralnym młodego Felińskiego i jego głębokim życiu wewnętrznym. W opinii historyka ks. prof. H. Wyczawskiego, OFM: wybitny asceta nie udzieliłby pełniejszych wskazówek (s.86).
Ogromnie cenna jest rada Szczęsnego: Jedno jest tylko światło prawdziwe i nieomylne - Objawienie Boskie - wczytujmy się w to Objawienie, aby go wcielić w siebie i przejąć się jego duchem oraz Usiłowaniem naszym powinno być robić ciągły ... postęp w dobrym. ... Wyrobienie w sobie mocnej woli jest pierwszym warunkiem postępu. Najlepsze zasady na nic się nie przydadzą człowiekowi, co nie umie panować nad sobą ....
Szczęsny od młodości czytał Pismo św., praktykował to ustawiczne postępowanie w dobrym i hartował swoją wolę.

16 marca 1847 roku, Sokołówka.

Najdroższa Mamo!

Długie moje oczekiwanie zupełnie wynagrodzonym zostało przez wasze drogie listy. Aż serce się rozradowało widząc w jednej małej kopercie tyle ćwiartek zapisanych od góry do dołu, i przewidując zawczasu, że każde słowo przyniesie nową pociechę, nowe uspokojenie dla stęsknionej duszy.

Bo też tylko w stosunkach z wami, i z bardzo małą liczbą przyjaciół, znajduję to, co jedynie cenię i bez czego obejść bym się nie mógł, tj. prawdziwe przywiązanie, szczerość i bezwarunkową ufność, która sprawia, że w każdym wyrazie widzimy uczucie duszy, a nie słowo bez znaczenia, lub zagadkę, której prawdziwego znaczenia w głowie, a nie w sercu szukać należy. Nie cenię stosunków nie opartych na prawdziwej, wzajemnej sympatii, gdyż one zamiast pociechy nowy ciężar zwalają na mą duszę. Wszystko, czego nie kocham, jest dla mnie obojętne.

Nim przystąpiłem do czytania, przejrzałem każdą ćwiartkę, znalazłem wszystkie charaktery, których szukałem - oprócz jednego, i smutno mi się zrobiło, bo pomyślałem, że Alojzy albo odmawia mi swego przywiązania albo nie ufa memu, a w każdym razie równie boleśnie zraniłby serce moje, gdyż wiem, że na próżno usiłowalibyśmy obudzić raz zagasłą miłość braterską, gdyż nie jest to uczucie nabyte, ale wrodzone i skoro nie jest zwichnięte, ożywia nas równym ogniem od kolebki do grobu. Ja kocham go równie szczerze jak dawniej i chcę wierzyć, że nie straciłem jego przywiązania. To mu tylko wyrzucam, że wiedząc jak wielkiej dla mnie ceny jest każde słowo od rodzeństwa, odmawia mi tej pociechy i postępuje jak skąpiec, co mając skarb zakopał go i sam tylko wie o jego istnieniu.

Dzięki Bogu, że dojechaliście do domu zdrowi; byłem bardzo niespokojny o was nie odbierając tak długo żadnej wiadomości, ale pokazuje się, że było trochę i winy poczty, bo list szedł prawie cały miesiąc. Całą godzinę czytałem listy wasze, a jeszcze zdały mi się za krótkie, tak spragniony byłem wieści od was.

Bardzo się cieszę, że Wiktusia nie tracąc czasu zaraz wzięła się do pracy. Rozkład lekcji zdaje mi się dobry, tylko zamiast mitologii wolałbym, żeby był katechizm, którego w rozkładzie nie znalazłem, a który jednakże koniecznie jest potrzebny. Mitologia zaś od dawna wykreśloną została z obrębu nauk i jej znajomość uważa się tylko za rzecz dodatkową, potrzebną tylko dla zrozumienia dawnych autorów, może więc być przedmiotem wieczornego czytania, ale nie nauką.

Przy uczeniu się geografii radziłbym ciągle mieć mapę przed oczami i nie powtarzać nigdy na pamięć, ale zawsze na mapie, gdyż wtenczas tylko gruntownie umie się geografię, kiedy się tak oswoi z mapą, że nie patrząc na nią ma się ją jak najszczegółowiej wyrytą w pamięci. Przy uczeniu się historii także ciągle do mapy zaglądać należy. Jako naukowy kurs historii polskiej dobre jest dziełko pod tytułem: Rys Historii Polskiej przez Józefa Mikłaszewskiego, w jednym tomie, z pięcioma mapami. Jest zdaje mi się kilka wydań, im późniejsze tym lepsze, bo pomnożone i poprawione przez autora. Nim jednak to dziełko się znajdzie można wziąć za przewodnika Tableau de la Pologne, znajdujące się między moimi książkami. Tam oprócz historii jest także krótki rys statystyki, geografii, prawodawstwa i literatury, z czym obznajmić się należy.

W wieczór przy robocie dobrze jest zaprowadzić wspólne czytanie, trzeba tylko robić wielki wybór książek - dzieła historyczne i religijno-moralne najlepiej by odpowiadały temu celowi. Ale nauki kształcą tylko umysł, największą zaś baczność potrzeba zwrócić na ukształcenie charakteru. Usiłowaniem naszym powinno być robić ciągły, choćby powolny, postęp w dobrym, a jak najstaranniej unikać kroku wstecznego. Wyrobienie w sobie mocnej woli jest pierwszym warunkiem postępu. Najlepsze zasady na nic się nie przydadzą człowiekowi, co nie umie panować nad sobą, gdyż nie potrafi ich wprowadzić w życie. Inaczej więc będzie mówił i myślał, a inaczej postępował.

Hartując wolę nie potrzeba za wiele liczyć na swoje siły i zadawać sobie do wykonania rzeczy bardzo trudnych, jak na przykład wyniszczenie nałogu od dawna wkorzenionego, lub wykonywanie jakiej cnoty bardzo uciążliwej, gdyż jeżeli się to nie uda, zrobimy krok wsteczny, bardzo szkodliwy z tego powodu, że nas zniechęca i odejmuje ufność we własne siły. Najlepiej zaczynać od rzeczy małych i w miarę wzrastania sił, przechodzić do większych.

Co dzień wieczorem kładąc się spać, trzeba zastanowić się dobrze nad sobą i przejrzeć wszystkie swoje wady, a wybrawszy najmniejszą z nich, postanowić ją wykorzenić koniecznie, z innych zaś poprawić się o ile to będzie w naszej mocy.

Zrobiwszy to postanowienie trzeba ciągle mieć w pamięci i przed każdą czynnością zastanowić się, czy nie ma ona co wspólnego z naszym postanowieniem. Poty nie trzeba ze stanowczym postanowieniem przechodzić do wykorzenienia innej wady, póki sumienie nam nie powie, że z pierwszej poprawiliśmy się zupełnie. Tym sposobem, przy wytrwałości i ciągłej baczności, co dzień będziemy się stawać lepszymi i coraz łatwiej będzie to nam przychodzić.

Żeby dokładnie poznać swoje wady dobrze jest czytać z uwagą żywoty świętych. Trzeba czytać bardzo po niewiele i ciągle porównywać się z nimi. Rozważając każdą ich cnotę należy zgłębiać jakimi środkami oni do niej doszli i notować sobie to dobrze w pamięci i w sercu. Pożyteczną jest także rzeczą dla zahartowania woli naznaczyć sobie co dzień jaką prywację do zniesienia, albo jaką przeszkodę do przełamania, lub dobry uczynek do spełnienia i pilnować się żeby koniecznie to postanowienie doprowadzić do skutku.

Ale nie dość jest umieć władać swymi skłonnościami, potrzeba nadto, żeby wola, która nami kieruje była oświecona, gdyż inaczej sama może nas w błąd wprowadzić. Jedno jest tylko światło prawdziwe i nieomylne - Objawienie Boskie - wczytujmy się w to Objawienie, aby go wcielić w siebie i przejąć się jego duchem, ale że w nim nie znajdziemy prostej odpowiedzi na wszystkie szczególne pytania, zdarzające się w życiu, powinniśmy więc sami zastanawiać się gruntownie nad wszystkimi naszymi czynnościami i starać się na wszystko wynaleźć prawidło, zgodne z duchem Objawienia, a tym samym z wolą Boską.

Nie róbmy więc nic bez namysłu i z roztrzepaniem, ale ze wszystkiego starajmy się sobie zdać sprawę. Tym sposobem umysł nasz, będąc ciągle zatrudniony pożyteczną i zbawienną pracą, nie będzie miał czasu nudzić się lub oddawać się myślom błahym, a często szkodliwym.

Pisząc dziennik staraj się, droga Wiktusiu o to, żeby on nie był tylko katalogiem zdarzeń, ale w rzeczach, które zwróciły twoją szczególną uwagę., albo nastręczyły jaką wątpliwość, staraj się zdać sprawę z tych wrażeń, przez co przywykniesz do jasnego i kategorycznego pojmowania swoich myśli i uczuć. Dziennik jednak uważaj za rekreację, i tyle mu tylko poświęcaj czasu, ile ci pozwolą inne zatrudnienia, których zaniedbywać nie można.

Muzyki, jeżeli czas pozwala, i dobra okazja się zdarza, nie radziłbym zaniedbywać. Praca może wywoła zdolności, a to jest talent, który w razie potrzeby może być bardzo użyteczny.
Napisałem kilka uwag, które nie wiem, czy pojmiecie tak jak ja je pojmuję, z przyczyny niedokładnego wysławiania się, a jeżeli pojmiecie, czy trafią one do waszego przekonania. Nie podaję tego za prawdę konieczną, gdyż jest to tylko moje osobiste przekonanie, które bardzo może być błędne. Zastanówcie się więc dobrze i sprostujcie, co będzie potrzeba, a nawet odrzućcie zupełnie, jeżeli za niewłaściwe lub szkodliwe uznacie. To mnie nie obrazi wcale, bo nie moje opinie, ale was kocham i chcę, żebyście w radach moich widzieli tylko moje przywiązanie i troskliwość.

O Wiktusię też nie obawiam się, bo znam jej szlachetny charakter i przekonany jestem, że będąc ciągle w towarzystwie Mamy i Zosi nie zaniedba wstępować w ich ślady i przez to ugruntuje się na drodze cnoty. Zosiuni drogiej dziękuję za jej długi list, w którym cała dobroć jej serca na jaw się wykazuje. Wiktusia również mi sprawiła przyjemność, gdyż w całym jej liście widoczna jest szczerość i otwartość, dowodząca ufnośc[i] jej w moje przywiązanie.

Szczęśliwy, kto ma taką rodzinę, od której nigdy nie doznaje się zmartwienia, tylko zawsze radość i pociechę, a wszystko to winniśmy Drogiej Mamie, która nas w takiej zgodzie i jedności wychować umiała. Jaka szkoda, że wasze czyste i spokojne szczęście zamącają te nieznośne interesa Zboroszowskie, o których nie piszesz mi, Droga Mamo, w szczególności, a które wiem, że cię martwią i gryzą. Nie piszesz mi także nic o dalszych zamiarach, o Żytomierzu, musiałaś się już dobrze przypatrzyć wszystkiemu?

Wiktuśka pyta, czy mnie nie nudzą drobiazgowe szczegóły, których pełno w jej liście; nie wiem, jak nawet mogła jej przyjść podobna myśl, żeby mnie miało nudzić opisanie tego, co mam najdroższego na tej ziemi. O, wierzcie mi, wszystkie przyjemności doczesne są dla mnie albo za małe, albo na zawsze przede mną zamknięte. Rodzina więc i kilku przyjaciół, to cały skarb mój tutaj, to jedyne źródło, z którego wolno mi jeszcze czerpać szczęście. Szczegóły waszego życia przenoszą mnie wśród was i pozwalają brać udział w waszych przyjemnościach i strapiniach, nie odmawiajcie mi więc tej pociechy. Jeżeli nie mogę wymagać od was tego jako wywzajemnienia, błagam jak o jałmużnę.

Nie mogę wywzajemnić się wam również szczegółowym opisaniem mego życia tutejszego, bo niechętnie sięgamy pamięcią w przeszłość, w której nie znajdujemy nic oprócz czczości. Dnie i miesiące następują po sobie tak podobne do siebie, tak jednostajnie martwe, że gdyby własne marzenia nie urozmaicały ich trochę zdawałoby się, że ten sam dzień powraca co ranka.

A jednakże nie nudzę się nigdy. Czasem tylko nieopisana tęsknota napadnie i niczym jej odpędzić nie można, ale i to przechodzi kiedy pomyślę, że cel życia nie jest na tym świecie, że Bóg zamykając nam źródło uciech światowych wyrządza nam łaskę, gdyż zmusza nas ograniczyć się życiem duchownym, przez co poznajemy nasze przeznaczenie i umacniamy się w dobrych przedsięwzięciach, które kto wie czy nie opuściłyby nas wśród wiru światowego.

Nie żałuję wcale, że obrałem tę karierę, a nie inną, - bo w domu pozostać nie mogłem, a wolę tutejsze życie samotne i jednostajne, niż jakiekolwiek inne, gdyż to nie zostawia po sobie żalu ani zgryzoty, ale owszem napełnia duszę tym błogim pokojem, który tylko czystość sumienia dać może.

Państwo Brzozowscy są dla mnie zawsze bardzo dobrzy i przychylni o ile mogą być dla człowieka, z którym nie maj ą nic wspólnego oprócz interesu. Nie mam im za złe ich etykietalnej grzeczności, bo wiem, że ona jest ogólnym prawem w towarzystwie, do którego należą, ale przywykłszy od dzieciństwa do prostoty i szczerości, nie mogę się pogodzić z tą obłudą uświęconą zwyczajem i łatwiej by mi było znieść zimną, ale szczerą obojętność, niż te błyszczące liczmany, na których każdy się zna i każdy jednak stara się je wydać za prawdziwą monetę. Żeby zmniejszyć o ile można nieprzyjemności stąd wynikające, siedzę w salonie jak można najmniej i ograniczam się tylko jak najkrótszą odpowiedzią na pytanie.

Krassowskiego zawsze równie kocham i poważam, bo jest gruntownie prawy i poczciwy człowiek. Z nim nie mam żadnych ceremonii, ale i on o 12 lat starszy ode mnie i jak zdaje się nie był nigdy bardzo poetyczny, nie mógłby więc mnie pój i wcielić się w moje położenie, dlatego nie mówię z nim nic o tym, co się w mej duszy dzieje. [...]

Co do wyjazdu mego za granicę, zawsze w równej zostaję niepewności, prośba o paszport podana, ale że formalności wszystkie nie dopełnione, bardzo być może, że mi ją jeszcze zwrócą, albo zupełnie odmówią.

Dopiero z listu Mamy dowiedzieliśmy się o pozwoleni otrzymanym na kościół w Tobolsku. Ta wiadomość ucieszyła nas bardzo i zaraz posłaliśmy 300 r. sr., a przedtem na ten sam cel posłane było także kilkaset. Zapewne, że to słaba pomoc na tak wielkie przedsięwzięcie, ale przynajmniej można będzie zacząć, a Pan Bóg może jak dopomoże. Panna Modzelewska zebrała już do 200 r. sr. i widać, że się czynnie zajmuje.

Otrzymałem w tych dniach list od Kisiela w odpowiedzi na mój. Biedak cierpi bardzo na zęby i na fluksję. Przeniósł się z wioski, gdzie mieszkał do Irkucka, żeby być bliżej doktora i apteki, braknie mu zupełnie sukursów, a zarobić nie jest w stanie. Posłano mu stąd kilkadziesiąt rubli, ale to chwilowa tylko pomoc, nie wiem czy odesłano mu pieniądze zebrane na balu, zapewne byłyby dla niego bardzo pożądane.

Nie chciało mi się tracić czasu na przepisywanie spisu książek posłanych na Sybir, przyłączam więc brulion, który miałem w Kijowie. Oprócz tego, mają jeszcze francuskie książki, po większej części historyczne, nic jednak nie szkodzi, gdyby i po dwa egzemplarze było niektórych dzieł, gdyż książki posyłają się w różne miejsca.

Załączam moje życzenia szczęśliwych Świąt Wielkanocnych, chociaż zapewne po niewczasie przyjdą. Znajomym wszystkim piękne ukłony załączam, Sewerynka ściskam. Zostawiam miejsce, gdyż Krassowski chce sam się przypisać.

Od Julcia miałem już wiadomość - wziął się znowu do pracy i bardzo się z tego cieszy.
Żegnam was, moi drodzy, ściskając i całując po tysiąc razy.

Wasz na zawsze
Szczęsny Feliń[ski]