Abp Feliński, metropolita warszawski, po 20 latach wygnania, spędzonych w głębi Rosji w Jarosławiu nad Wołgą (1863-1883), został przeniesiony przez Papieża Leona XIII, 15 marca 1883 r., ze stolicy arcybiskupiej warszawskiej na tytularną stolicę Tarsu, tego miasta, które było miejscem urodzenia św. Pawła, Apostoła Narodów. Obok tego zewnętrznego podobieństwa do św. Pawła dostrzegamy podobieństwo duchowe.
Abp. Feliński pragnął, naśladować Chrystusa i osiągnąć taki stan ducha, by za przykładem Apostoła Narodów, powiedzieć: "Żyję ja, już nie ja, żyje we mnie Chrystus". Na wzór św. Pawła chciał się stać wszystkim dla wszystkich, a będąc pogodnego usposobienia - podobnie jak Apostoł z Tarsu - często zachęcał: zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie, w każdym położeniu dziękujcie, ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie; wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie (por. Tess. 5, 16-22).
Abp Feliński był człowiekiem, którego cechowała głęboka wiara i bezgraniczne zawierzenie Opatrzności Bożej, a obok tego jaśniała jego miłość i miłosierdzie wobec człowieka. Jego 73-letnia droga życiowa - od domu rodzinnego w Wojutynie na Wołyniu (ur. 1. list. 1822), poprzez studia uniwersyteckie w Moskwie i Paryżu oraz seminaryjne w Żytomierzu, uwieńczone kapłaństwem w Petersburgu (1855), poprzez promocję biskupią (1862) i niezwykle trudny okres pasterzowania w Warszawie - zakończony 20-letnim zesłaniem (1863-1883), aż po znojną 12-letnią pracę wiejskiego duszpasterza w Dźwiniaczce na Podolu i cichy zgon w Krakowie (17 września 1895), pozostawiły niezatarte ślady w dziejach Narodu polskiego i w historii Kościoła katolickiego.
- Wpływ na otoczenie. Feliński jako młody człowiek, potem kapłan, biskup wywierał znaczny wpływ na swoje otoczenie. Rodzice pokładali w nim największe nadzieje, studenci w Moskwie podziwiali jego "serce niewinne, życia i miłości pełne", jego opiekun Zenon Brzozowski uważał go za człowieka o wysokich wartościach moralnych. Świadkowie jego życia w Paryżu zanotowali: "głęboko religijny", "kształcący się pilnie", "młodzieniec idealny", "świątobliwy", "czysta i zacna dusza". Juliusz Słowacki nazywał go "skarbem" i "brylantem", pisał o nim: "postępki jego były anielskie, wiedza rozkwitająca, stanie się kiedyś chwałą naszą", a nawet w proroczej wizji powiedział mu kiedyś, że "widział nad jego głową jasno świecącą gwiazdę, a u stóp jego rozmodlone tłumy w świątyni" (1848).
W Akademii Duchownej w Petersburgu abp Hołowiński wielkie nadzieje pokładał w nim ze względu na jego głębokie życie wewnętrzne i moralność bez skazy. Feliński był ostatnim księdzem wyświęconym przez tego wybitnego Pasterza, podczas jego ostatniej Mszy św. (8 września 1855). Według Adriana Boudou "wraz ze świętym namaszczeniem ten wielki Arcybiskup przekazał młodemu kapłanowi cząstkę swej wielkiej duszy". A Feliński dodał, że namaścił jego ducha miłością Kościoła i wiarą w czuwającą nad nim Opatrzność.
O życiu Felińskiego i jego pracy w kościele św. Katarzyny w Petersburgu pozostała znamienna opinia, przesłana do Rzymu: "jest ... młodym, ma zaledwie 36 lat, lecz przez te 2 lata, które spędził w naszej parafii, potrafił pozyskać zaufanie i szacunek wszystkich tutejszych katolików. Pełen godności, skromności, roztropności, a przy tym bardzo pracowity i wykształcony, posiada on wielkie zalety dobrego, a raczej doskonałego kapłana, nie mamy lepszego odeń" (1857). To tam, dwa lata po święceniach, założył Schronisko dla sierot i zgromadzenie zakonne pod nazwą Rodzina Maryi, które jest trwałym jego dziełem.
Znany jest wyjątkowy wpływ ks. Felińskiego na środowisko w Petersburgu, na alumnów Akademii Duchownej i na świeckich poza murami tej uczelni. Uważano go za "apostoła pełnego pokory, nauki i kultury", za "opiekuna ubogich i sierot", za "wspaniałego człowieka" i "godnego kapłana", "za najlepszego księdza w Rosji". "Śmiało rzec możemy - pisano o nim - że prócz erudycji i wrodzonego rozsądku rozwiniętego nauką posiada jeszcze przymiot niezrównany i droższy nad wszystkie zdobycze nauki i rozumu: oto jest kapłan w pełnym, najdostojniejszym znaczeniu tego wyrazu, tj. człowiekiem cichym, pełnym bojaźni Bożej, prawdziwie pobożnym, który poświęcił siebie na usługi ludzkości, bezinteresownie, bezwarunkowo" ("Poczta Północna", 20 lutego 1862).
Te opinie docierały do Watykanu. Bł. papież Pius IX, mianując ks. Felińskiego arcybiskupem warszawskim (6 stycznia 1862), wypowiedział wiele pochwał pod adresem nominata, "jakich nie dostąpili ... najsłynniejsi ówcześni biskupi".
Abp Feliński jechał do Warszawy z trwogą w sercu, ale też z ufnością w pomoc Opatrzności i z pragnieniem "spełnienia woli Bożej". Niektórzy uważali, że w tak trudnych okolicznościach nie powinien przyjmować nominacji. Ten problem rozważał sam elekt, skoro w swoim liście pasterskim zamieścił słowa: "Przyjąłem, bo wierzę, że gdzie Pan wzywa, tam Pan też sprawować wszystko będzie. Przyjąłem, bo wierzę, że moc Boża, co nie potrzebuje ani mądrości, ani siły, ani talentów naszych, jedno dobrej a posłusznej woli, przez najlichsze nawet byle posłuszne narzędzie, najcudowniejsze dzieła do skutku doprowadzić może". A przytaczając przykład dwunastu rybaków powołanych przez Chrystusa do głoszenia Ewangelii, dodał: "Moc zaś Boża nie odmienia się nigdy, bo Chrystus jeden, wczoraj i dziś, tenże na wieki. Miejmy tylko wiarę Apostołów, a i przez nas nie omieszka Pan podobnych cudów dokonać, mimo całą nieudolność naszą". Niejednokrotnie powtarzał: "wierzę niezachwianie w sprawiedliwe rządy Opatrzności". Uważano, że otrzymał "od Boga wielką ufność w po¬moc Opatrzności"; "ma wiarę mocną, że jest narzędziem Opatrzności... Stąd działa śmiało i stanowczo, ... wszelki dobry skutek miłosierdziu Bożemu przypisuje". Jego działalność i przykład gorliwości kapłańskiej wpłynęły na odrodzenie religijne i moralne całej Metropolii.
W Warszawie, pomimo kontrowersji politycznych, nominacja ks. Felińskiego została przyjęta przez katolików jako "dar Opatrzności", znak łaski i wielkiego "miłosierdzia Bożego". Świątobliwy kapucyn o. Prokop Leszczyński z radością pisał: "A toż to w czasach najświetniejszych i najpomyślniejszych Kościoła, takiego człowieka na arcybiskupa ze świecą trzeba było szukać! Cóż to więc za niepojęte, nieprzebrane miłosierdzie Boskie nad nami, żeśmy go dostali". A błogosławiony o. Honorat Koźmiński, odczuł w jego rządach w Archidiecezji - "wiew Ducha Świętego".
Godne podziwu jest życie i działalność apostolska Arcybiskupa na zesłaniu. Wiara, połączona z ufnością w Opatrzność Bożą była stałym i mocnym dla niego oparciem. Jego pobyt w głębi Rosji, choć przykry z powodu osierocenia archidiecezji warszawskiej, stał się błogosławieństwem Bożym dla katolików Jarosławia i dla tysięcy wygnańców polskich na Syberii. Uważano, że "jako wzór świętości i wyznawstwa jaśnieje bielszy od śniegów, które go otaczają". Szanowali go i czcili mieszkańcy Jarosławia, katolicy, prawosławni, muzułmanie. Na tamtych terenach utrwalił ducha polskiego i katolickiego w trzech pokoleniach. Nawet po jego wyjeździe z Jarosławia, ludzie przechodząc koło domu w którym mieszkał, zdejmowali nakrycia głowy, żegnali się, mówiąc: "tu mieszkał święty biskup polski". Taką praktykę zastał jeszcze ks. Marian Tokarzewski w 1913 r.
Powrót abp. Felińskiego z zesłania poprzedziła do kraju opinia o jego świętości. Po manifestacyjnych powitaniach we Lwowie, Krakowie, Rzymie, zamieszkał w galicyjskiej wsi Dźwiniaczka pod zaborem austriackim, na terenie archidiecezji lwowskiej, poświęcając się duszpasterstwu wśród ludu wiejskiego, dziełom dobroczynnym, rozwojowi Zgromadzenia Rodziny Maryi oraz pracy literackiej. Polacy i Ukraińcy, otaczali go wielką czcią i szacunkiem, uważali za "kapłana świętego", a jego pobyt w Dźwiniaczce za wielki "zaszczyt dla jej mieszkańców", za "błogosławieństwo Boże".
- Łaski i cuda. Współcześni, patrząc na życie Z. Sz. Felińskiego, mówili, że jest pełen Ducha Bożego, że przez jego usta przemawia Bóg, że wszędzie, gdzie przyszło mu żyć i pracować wnosił ducha odrodzenia religijnego i moralnego, ducha zawierzenia Opatrzności Bożej, ducha przemiany, ducha pojednania, braterstwa i pokoju. Za jego przyczyną jeszcze za jego życia wiele osób doznało pomocy duchowej i materialnej, różnych łask i uzdrowień. Przypisywano je skuteczności jego modlitw, błogosławieństwom otrzymanym od niego. Naoczni świadkowie twierdzą, że jego nauki, rady, upomnienia, otrzymane w konfesjonale, lub podczas osobistych spotkań, wnosiły do ich serc pokój i radość, nadzieję w pomoc Opatrzności. Po spowiedzi u niego nawet zatwardziali grzesznicy nawracali się i zrywali z nałogami, bo odczuwali, że on więcej cierpiał nad ich grzechami niż oni sami; po spowiedzi u niego mówili: "Teraz, to jakby dych święty wstąpił do naszych serc, do naszych domów".
Ta cześć wzmogła się jeszcze bardziej po jego śmierci (17 września 1895). Po uroczystym pogrzebie w Krakowie, jego ciało przez 25 lat spoczywało na cmentarzu w Dźwiniaczce. Społeczeństwo jednak żałowało, "że zwłoki jego nie pozostały w Krakowie", bo matki Polki miałyby okazję przy¬prowadzać swe dzieci do jego grobowca i uczyć je, na jego przykładzie, jak służyć Bogu i ludziom, "kapłani mieliby też dotykalną naukę na długie wieki z tego zacnego i świętego żywota" (Kalendarz Katolicki Krakowski, 1896). Ci, co o nim mówili - dodawali: "święty człowiek".
"Donoszą mi, że się ogromne cuda objawiają na grobie Arcybiskupa Felińskiego i przez rzeczy przez niego noszone", pisała bł. m. Marcelina Darowska do swoich sióstr (1896). Wiele osób odzyskało zdrowie dzięki użyciu wody ze "źródełka Arcybiskupa" w Dźwiniaczce, której przypisywano uzdrawiającą moc. Sława świętości abp. Felińskiego i łaski otrzymywane od Boga za jego wstawiennictwem, przyczyniły się do starań o wyniesienie go na ołtarze, prowadzonych od 1965 r. w Warszawie, a od 1984 r. w Rzymie. Spośród licznych uzdrowień dwa wydarzenia zostały zatwierdzone: jeden do beatyfikacji, drugi do kanonizacji.
Jan Paweł II dokonał beatyfikacji abp. Felińskiego - 18 sierpnia 2002 r. w Krakowie.
- Światło wiary, nadziei i miłości. św. abp. Felińskiego już za życia często przyrównywano do gwiazdy jasno świecącej, do meteora, który jak błyskawica przemknął nad chmurnym niebem warszawskim, do lampy jaśniejącej światłem Chrystusa na wygnaniu i rzucającej blask na krańce ziemi (1873), do światła, które zajaśniało w dalekiej Dźwiniaczce. O jego śmierci napisano, "zgasła jedna z gwiazd naszego Kościoła". W odezwie Kurii Metropolitalnej Lwowskiej, znalazły się słowa: "Są ludzie podobni gwiazdom, których wprawdzie nie widzimy, a jednak ze światła ich korzystamy. Takim człowiekiem był niezaprzeczenie ks. abp. Zygmunt Szczęsny Feliński" (Kurrenda - 1896, n.4, 16).
Słowa te, wypowiedziane przed laty, nie straciły na swej aktualności. I dziś, pomimo upływu czasu, ze słów abp. Felińskiego, z jego płomiennego ducha, z przykładu jego życia - promieniuje światło wiary, światło nadziei, światło gorącej miłości Boga, Kościoła, Ojczyzny, każdego człowieka; światło, które oświeca, ogrzewa, umacnia, pociesza, dodaje odwagi, prowadzi poprzez trudy życia, do wiecznego światła, do Chrystusa.
Każdy może zaczerpnąć coś z tego światła na drogę własnego życia.
Źródło: www.mkw.pl